Szukając czegoś nadzwyczaj ISTOTNEGO i decydującego, właśnie w tym momencie, o ŻYCIU i ŚMIERCI (i choć już nie pamiętam nawet, co to było) wyciągnęłam i odkurzyłam od wieków nie używany dysk.
Dysk, który swoją historię ma, a jeszcze większą kryje.
I tak...
Po 1. Usunęłam wszelką muzykę, którą kiedyś namiętnie nielegalnie kolekcjonowałam. Dziś wydaje mi się to absurdem. Na co dzień wystarcza mi całkiem legalna playlista na YouTube (nie wspomnę, że nawet filmy reklamowe ściągałam i przechowywałam na dysku, bo któż to wiedział ile YT przetrwa?), a w pozostałych przypadkach (czyt. na potrzeby S3) sama siebie skazuję na kupno oryginalnych plików przez iTunes ;-)
Bądźmy prawi! Takie ot, chwytliwe hasełko.
Owszem tania impreza to nie jest, ale mam przynajmniej tylko to, co mi się naprawdę PODOBA.
Niestety, na komputerze istnieją jakieś lewe kopie klasyków, które sukcesywnie kasuje... jak tylko uzbieram na kolejną porcję iTunes ;-) (chwilowo nie zbieram...)
Po 2. Szczęśliwie zanim kliknęłam delete przy folderze music zajrzałam do niego. I co? Same skarby! Przykładowo, folder z takimi sklejanymi ze zdjęć filmikami! Owszem, dziś tworzenie ich wydaje mi się zupełną stratą czasu, ale jeszcze całkiem niedawno nawet swoje filozoficzne (i głębokie) myśli próbowałam do nich wklejać! Naprawdę! Teraz patrząc na takie absurdy z 2oo8 roku dociera do mnie, że...
Po 3. Się, k***a, starzeję.
Wszystko musi być pod sznurek, idealnie przeanalizowane i rozegrane. Właśnie - rozegrane. Taktowne. No, po prostu bosko, ale ileż w życiu można się non stop zastanawiać?
Po 4. Nie można. I to też już wiem. Lubię spontaniczność i bardzo ją cenię. Z drugiej strony stawiam na równowagę.
Którą uwielbiam.
I połączenie jednego z drugim też uwielbiam.
Można? Można ;-)
Fajne odgrzebanie wspomnień... tyle przygód już za Nami!
Lubię dziś. Wczoraj też lubię. A najbardziej lubię... jutro :-)
Dysk, który swoją historię ma, a jeszcze większą kryje.
I tak...
Po 1. Usunęłam wszelką muzykę, którą kiedyś namiętnie nielegalnie kolekcjonowałam. Dziś wydaje mi się to absurdem. Na co dzień wystarcza mi całkiem legalna playlista na YouTube (nie wspomnę, że nawet filmy reklamowe ściągałam i przechowywałam na dysku, bo któż to wiedział ile YT przetrwa?), a w pozostałych przypadkach (czyt. na potrzeby S3) sama siebie skazuję na kupno oryginalnych plików przez iTunes ;-)
Bądźmy prawi! Takie ot, chwytliwe hasełko.
Owszem tania impreza to nie jest, ale mam przynajmniej tylko to, co mi się naprawdę PODOBA.
Niestety, na komputerze istnieją jakieś lewe kopie klasyków, które sukcesywnie kasuje... jak tylko uzbieram na kolejną porcję iTunes ;-) (chwilowo nie zbieram...)
Po 2. Szczęśliwie zanim kliknęłam delete przy folderze music zajrzałam do niego. I co? Same skarby! Przykładowo, folder z takimi sklejanymi ze zdjęć filmikami! Owszem, dziś tworzenie ich wydaje mi się zupełną stratą czasu, ale jeszcze całkiem niedawno nawet swoje filozoficzne (i głębokie) myśli próbowałam do nich wklejać! Naprawdę! Teraz patrząc na takie absurdy z 2oo8 roku dociera do mnie, że...
Po 3. Się, k***a, starzeję.
Wszystko musi być pod sznurek, idealnie przeanalizowane i rozegrane. Właśnie - rozegrane. Taktowne. No, po prostu bosko, ale ileż w życiu można się non stop zastanawiać?
Po 4. Nie można. I to też już wiem. Lubię spontaniczność i bardzo ją cenię. Z drugiej strony stawiam na równowagę.
Którą uwielbiam.
I połączenie jednego z drugim też uwielbiam.
Można? Można ;-)
Fajne odgrzebanie wspomnień... tyle przygód już za Nami!
Lubię dziś. Wczoraj też lubię. A najbardziej lubię... jutro :-)
I’m feeling 22 ;-)
Forever and always.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz