niedziela, 18 sierpnia 2013

tłenti siks.

Mam kilka komentarzy.
Pogoda, po zeszłorocznej średniawce dopisała.
Fotografa nam zabrakło ;-)
Tak, i to właściwie tyle.

Chociaż...
Podkreślę, że na nikogo obrażona nie jestem, ale... weźmy dorośnijmy.
Raz w roku, zapraszam ludzi mi bliskich, żeby się pobawili, poznali i spędzili też ze mną kilka chwil.
W tym roku wybrałam długi weekend, bo miał odpowiadać kilku osobom, na którym mi zależało.
Pech chciał, że i nie pasował...
Dziwnym trafem sms o babci, która dokładnie w piątek ląduje w szpitalu, albo chęć zastania z depresją w domu, który tę depresję powoduje, mnie nie przekonują.
Szczególnie, że... to nie pierwszy raz.
Zastanawiam się ile można wymyślić pogrzebów, tragedii rodzinnych i paranoi, żeby się nie pojawić.
Tak - było mi bardzo przykro.
Okazuje się, że nie zasługuję nawet na szczere - a nie wypowiedziane na 5 minut przed planowanym spotkaniem: nie mam ochoty, nie chce mi się.
Przeżyję, podniosę się, otrzepię i pójdę dalej.
I w pewnym momencie... przestanę zapraszać, bo robienie z siebie proszącej o uwagę kretynki też mi się znudzi.
Tak, tak się właśnie czuję.

Rozumiem, że ktoś ma dzieci. Zaraz rodzi lub właśnie urodził. Ma jutro egzamin lub wyjechał do pracy za granicę. Przyjechała druga połówka i są w podróży. Może też mieć żonę, która mnie nie lubi, wesele, nie ma ochoty lub miał już po prostu inne plany.
Ale chcę, żeby bliscy mi ludzie potrafili to powiedzieć.
Zrozumiem, zawsze rozumiałam.
ALE NIE BĘDĘ MIEĆ PRZYNAJMNIEJ NADZIEI.
Tej głupiej - takiej, jaką miałam, jak mój tata mówił, że będzie we wtorek.
Jak miałam 14 lat nauczyłam się już pytać w który wtorek?
Wydaje mi się to niegodne dorosłych ludzi.

A kiedy potem siedzę i się zastanawiam, czy ktokolwiek w ogóle mnie jeszcze lubi i się pojawi, bo przecież jest milion tych ściemnianych powodów... wpada na godzinkę ten, który nikogo tu nie zna, a jego żona może w każdej sekundzie zacząć rodzic. Młodzi rodzice zjawiają się na kolejną godzinkę, bo przecież obiecali i potrafią poprosić teściów o opiekę nad 8-miesięczną córką, gdy ich zwyczajowa opiekunka złapała jakieś choróbsko. Nawet połamana przytarga się w dresie, choć wcale nie powinna chodzić. Moi wiecznie spóźnieni (2 godziny) przyjadą z wywieszonym jęzorem prosto znad morza. Podobnie jak Marta, która wcześniej zerwie się z rodzinnej imprezy, a ktoś inny nie odpuści i weźmie specjalnie wolne...

Każdy z nas ma różne plany i problemy.
Kwestią wyboru jest to, jak sobie z nimi radzimy i je komunikujemy.


Jeszcze raz podkreślam - nie jestem obrażona.
Jeszcze raz podkreślam - KOLEJNY raz mi po prostu przykro.
Może to mój błąd, że przy poprzednich 20 sytuacjach nie mówiłam, że mi przykro?
Ale chyba nie trzeba było być geniuszem, żeby się tego domyślić: jak się ktoś umawia ze mną na piątek i w końcu muszę ten wieczór spędzić samotnie?
Super - normalnie bomba!
Wiem, że ktoś się może obrazić na mnie.
To nie mój cel, a... jakby to była pierwsza taka sytuacja (nie potrafię się wyłączyć i udawać, ze wczoraj nie było, a dziś jest dziś) i nie byłoby tych wszystkich planów, to tego wpisu też by nie było.
Na pewno nie w tej formie.


Wszystkim bardzo dziękuję ;-)

Cieszę się, że mam z kim bawić się aż do zamknięcia klubu, nawet nie zwracając uwagi, że to już 4 nad ranem.

PS. Listy prezentów to genialny wynalazek!

piątek, 16 sierpnia 2013

my best friends.

Zawsze jak tu wracam, to zastanawiam się, dlaczego aż tak bardzo kocham miejsce, które poniekąd jest mi obce?
Mija wiele lat, a my nadal zachowujemy się, jakby nic się nie zmieniało.
Dorośliśmy obok i poza sobą.
Mając do pokonania kilkaset lub kilka tysięcy kilometrów.
I nadal będąc blisko.
Najbliżej, bo najdłużej.
Nie mam wierniejszych przyjaciół.
I takich, którzy tak mało o mnie wiedzą.
Znając przecież na wylot.

Przez te wszystkie lata, gdy tu powstawał płot i ganek...
Właśnie wtedy my dorośliśmy.
Inaczej niż mieliśmy czy planowaliśmy.
To kwestia oczekiwań.
Nie mam już żadnych.
Wszyscy nadal mamy marzenia.
O tytułach, podróżach, imionach...
I podobno coś nas ominęło.
...chyba doświadczeni ludzie nazywają to dojrzewaniem ;-)
 
 
Z połączenia zazdrości i miłości chcę mieć podobny dom.
A do tego... chcę jeszcze latami przyjeżdżać.
Może nawet nie sama :-)
Bo to się podobno nazywa... rodzina.



W prawdziwej przyjaźni nie chodzi o to, aby być nierozłącznym.
Chodzi o to, żeby rozłąka nic nie zmieniała.
With love,
Mycha

coke live music festival 2o13. cracov.

Podtytuł:
Florence.
I cała reszta.
;-)

Zacznę od całej reszty i pominę, że większości nie widziałyśmy albo widzieć nie chciałyśmy.
Katy B dubstep'owo roztańczyła towarzystwo, ale... jesteśmy na nią za stare i szybko zwiałyśmy. Zupełnie inaczej rzecz się miała z Tres.B. Zespół z założenia miał wystąpić na małej krakowskiej scenie (na której to właśnie wystąpiła Katy), ale z powodu opóźnienia Wu-Tang Clan'u przeniesiono ich na dużą. Dali bardzo dobry, mocno gitarowy koncert.
Zupełnie ich nie znając stwierdziłyśmy, że to naprawdę dobre brzmienie. Wokalistka Misia czarowała nie tylko wokalem, ale i gitarą w kształcie motyla... a moje osobiste serce podbiła swoją sympatycznością:
czy Panowie ochroniarze mogliby...? ;-)


Tu ta sama piosenka w bardziej koncertowym (lepszym) wydaniu, tylko nie wiem, dlaczego blogger ma problem ją dodać:
http://www.youtube.com/watch?v=OVWJ-Ii1YH0

I Florence...
Klasa sama w sobie. Olbrzymia publika, która miała naprawdę gigantyczne oczekiwania. I dostała co chciała ;-)
Trzeba przyznać, że zespół pokazał na co go stać, a jeśli o sam koncert chodzi to nie brakło w nim niczego. Ta ruda wariatka biegała po scenie boso, wypełniając cały plac energią i po raz kolejny udowadniając swoją niepodrabialną charyzmę. Chwilami wydawało mi się, że musi być naćpana, ale z perspektywy myślę, że ma po prostu niepokolei ;-)
No i ten głos...
Nie jestem wielką fanką udowadniania, że muzyczna wiedza robi dużo, ale to co FW potrafi zrobić ze swoim czystym i klasycznym kontraltowym wokalem przechodzi wszelkie pojęcie...
Był to jedyny koncert festiwalowy dla nich tego lata, a także jeden z niewielu, które miały odbyć się w tym roku. Trudno się dziwić, że spragniony tłum dawał z siebie wszystko. Trudno się także dziwić wzruszeniu samej Florence, która była bardzo przejęta reakcjami tłumu, plecionymi wiankami i (niestety) złotym brokatem, który publiczność chętnie jej wręczała.

Mam głębokie poczucie, że jednak żaden ze mnie fan. Z drugiej strony nigdy nim być nie chciałam, a po prostu wolę pozostać koneserem talentów ;-) Ino było mi niezmiernie dziwnie dowiedzieć się, że nie jest to pierwszy koncert zespołu w Polsce... ale przecież trzy lata temu nawet nie wiedziałam, że ten zespół istnieje ;-)
 
Jesteście najlepszą publicznością na świecie.

 
I pomyśleć, że zaczynała od śpiewania na cmentarzach ;-)
 
A oto co mi udało się stworzyć z tej okazji:

czwartek, 8 sierpnia 2013

sołacz.

Fanką Parku Sołackiego jestem od dość dawna.
Okresowo lubię go bardziej lub mniej, jednak jest to jedno... dobra - jedyne miejsce w Pozen, do którego od czasu do czasu z chęcią wracam.
Zawsze czyste, z łatwym dojazdem, pięknymi domami dokoła, dostojnymi drzewami i orzeźwiającym powietrzem ciągle blisko centrum.
Nic dodać, nic ująć.
Tym razem również w doborowym towarzystwie.
Ileż radości może dać gra w zapomnianego Chińczyka!

Bardzo wesoło, upalnie i... normalnie.
Bez udawania, po prostu.
...chyba staliśmy się też jedną z atrakcji dla spacerowiczów ;-)


Dzisiaj...
...olej wszystko!
Po prostu się uśmiechnij :-)

you're SO vain.

You're so vain, you probably think this song is about you!
You're so vain, Il'l bet you think this song is about you!
Don't you? Don't you?

You had me several years ago when I was still quite naive...
Well you said that we made such a pretty pair
And that you would never leave,
But you gave away the things you loved and one of them was me...
I had some dreams, they were clouds in my coffee,
Clouds in my coffee, and...



You're so vain...
So fuc***g vain.

my oath to you.

Poprzedni tydzień był dla mnie lekcją pt. dlaczego to nie czas na dzieci?
Na tydzień zawitała nad morzem Mila.
Całuśnie, konno, przytulaśnie, wspinaczkowo, jeziornie.
I dość.
Minimum na rok ;-)
 
Choć... w ogóle ten sierpień jakiś taki pełen atrakcji.
 
 
fot. 3 x M
   

I promise.
I swear.

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

2o ooo

...wyświetleń.

wow.
Dzięki ;-)

sobota, 3 sierpnia 2013

july in chords. fearless.

 
loved you before I met you.



----------
Powitaliśmy też na świecie pewnego Pana.
Julian :-)