poniedziałek, 28 września 2015

today's mood.


Are you insane?

sobota, 19 września 2015

oddajcie mi wakacje.

Jak się jest niedźwiedziem, to się wchodzi w stan hibernacji. Przez pół roku można tylko spać.
Pasowałoby mi to.
Przed zapadnięcie w sen zimowy trzeba się wściekle najeść.
To też by mi odpowiadało.
Jak się jest niedźwiedziem, dzieci (wielkości orzechów włoskich) rodzi się we śnie, a po przebudzeniu zastaje się częściowo wyrośnięte, urocze niedźwiadki.
Zdecydowanie by mi to pasowało.
Wszyscy doskonale wiedzą, że z niedźwiedzicą nie ma żartów, bez zastanowienia pacnie każdego, kto stwarzałby zagrożenie dla jej młodych. Pacnie też same młode, jeśli zrobią coś nie tak.
Nie przeszkadzałoby mi to.
Jeśli się jest niedźwiedziem, to twój partner oczekuje, że będziesz warczeć po przebudzeniu. Spodziewa się owłosionych nóg i nadmiaru tkanki tłuszczowej.
Tak, zdecydowanie będę niedźwiedziem.
autor nieznany
:-)

poniedziałek, 14 września 2015

trochę widać, nie widać, a teraz widać.



Mając aktywne dzieciątko, trzeba opanować całą logistykę...
...chcąc chociażby samotnie pójść do kibla.

środa, 9 września 2015

ślepnąc od świateł.

- Nie wiem, bo nie mam Facebooka - odpowiadam. (...)
- Stary - mówi - jeśli chcesz być fajny, musisz się starać bardziej.
- Nie wszystkimi chodzi o bycie fajnym - odpowiadam.
- To czemu nie masz Facebooka? - pyta. - Za takimi rzeczami stoi pewne założenie. (...)
- To psuje pamięć - mówię. - Muszę dbać o pamięć. (...)
- O co chodzi z tą pamięcią? - pyta ponownie.
- Ile numerów telefonów znasz na pamięć? - odpowiadam. - Dat czyichś urodzin? Nazwisk? Potrafisz sobie przypomnieć wszystkie godziny spotkań z przyszłego tygodnia?

Nie odpowiada. Kiwa głową.

- Masz ulubiony zespół? - pytam go ponownie. - Wymień dziesięć jego piosenek.
- Ty wolisz mieć wszystko w głowie - mówi. - Rozumiem.
- Ja nic nie wolę. To ty, tak jak wszyscy, wyjąłeś sobie wszystko z głowy i włożyłeś w tablet, w komputer, w chmurę, w cokolwiek - odpowiadam. - W pamięć zewnętrzną. Co się stanie, jak pamięć zewnętrzna się zepsuje?
Jakub Żulczyk

wtorek, 8 września 2015

mycha przebiegła maraton!

...w dwa miesiące :-)
...ogółem w 5 tygodni, ale nie będę się sama sobą AŻ tak zachwycać.
...było FATALNIE.
...jest coraz lepiej :-)

RZYGAĆ MI SIĘ CHCE jak słyszę:
A ja nie lubię biegać!
 
To masz PROBLEM, o którym nie chce słuchać :-)
 
W 90% przypadków to nielubienie to tylko i wyłącznie kwestia kondycji. Nikt się dobrowolnie nie przyzna, że nie przebiegnie bez sapania 300 metrów albo, że jest zwyczajnie leniwy :-)
Też przez to przeszłam.
Zupełnie inaczej jest jak już się zacznie i widzi się efekty :-)
Początkującym baaaardzo polecam interwały (dlaczego?)... ale zaznaczam, że każdy musi znaleźć najlepszą dla siebie metodę.
 
Po prawie 2 miesiącach mam już na tyle dobrą kondycję, że zwyczajnie AKCEPTUJĘ bieganie, a po 3 minutach nie zaczynam liczyć sekund... ILE JESZCZE, tylko BIEGNĘ poznając okolicę, w której właśnie jestem. Nadal trzymam się interwałów (plan układam z Endomondo), bo zmniejszają ryzyko kontuzji, nie wykańczają mnie i nawet nie wiem kiedy zaczynam biegać coraz dłuższe dystanse w coraz lepszym czasie.
Aktualnie biegam/chodzę do 5 km trzy do czterech razy w tygodniu, co zajmuje maksymalnie 30 minut. Gdy dojdę do dystansu ok. 10-15 km pewnie ograniczę się do maksymalnie dwóch przebieżek w tygodniu i to też będzie bardzo spoko :-)

Pomysł, żeby wrócić do biegania (po 8 latach!) pojawił się w mojej głowie jakiś czas temu, głównie dlatego, że to dostępny (nawet o 5.30 w niedzielę, gdziekolwiek jestem) i stosunkowo tani sport.
No dobra, wiem, że buty z Lidl'a (całe 80 plnów) to trochę mało na długie biegi, ale żeby w ogóle zacząć - wystarczą. Sama w nich biegam i przynajmniej mam pewność, że jak teraz zainwestuje 200-400 pln w nowe, to będę ich używać. Podobne mam zdanie w kwestii odzieży biegowej - potwierdzam, że wygodniej biega się w sportowym staniku i koszulkach, które nie zamarzają na wietrze... jednak to nie ma większego znaczenia przy krótkich dystansach (a mam na myśli wszystko poniżej 10 km).
Z całej palety dostępnych akcesoriów używam tylko pasa na klucze i telefon komórkowy (20 plnów), bo to dla mnie najlepsze rozwiązanie - pić mi się zwykle nie chce, opaski na ramie obciążają tylko z jednej strony, a z kluczami zawsze jest problem...

Jedyne czego mi naprawdę brak to opaska na uszy - zawsze mi w nie zimno!


PS. Kto wie, jak fajnie jest wbiec na trzecie piętro bez zadyszki? ;-)

wtorek, 1 września 2015

shine in august.


 fot. Mycha, fewshots.blogspot.com, FS & Wika

Statystycznie za pięć lat nie będę utrzymywać kontaktu z więcej niż połową moich obecnych znajomych.
Już się nie mogę doczekać.
W długoterminowej perspektywie liczą się tylko osoby, które mogą na mnie polegać i na których ja mogę polegać.

Usuwanie tego, co nam przeszkadza to chyba najważniejsza nauka w życiu.