środa, 20 kwietnia 2016

portret kobiecy.

Musi być do wyboru.
Zmieniać się, żeby tylko nic się nie zmieniło.
To łatwe, niemożliwe, trudne, warte próby.
Oczy ma, jeśli trzeba, raz modre, raz szare,
czarne, wesołe, bez powodu pełne łez.
Śpi z nim jak pierwsza z brzegu, jedyna na świecie.
Urodzi mu czworo dzieci, żadnych dzieci, jedno.
Naiwna, ale najlepiej doradzi.
Słaba, ale udźwignie.
Nie ma głowy na karku, to będzie ją miała.
Czyta Jaspersa i pisma kobiece.
Nie wie po co ta śrubka i zbuduje most.
Młoda, jak zwykle młoda, ciągle jeszcze młoda.
Trzyma w rękach wróbelka ze złamanym skrzydłem,
własne pieniądze na podróż daleką i długą,
tasak do mięsa, kompres i kieliszek czystej.
Dokąd tak biegnie, czy nie jest zmęczona.
Ależ nie, tylko trochę, bardzo, nic nie szkodzi.
Albo go kocha, albo się uparła.
Na dobre, na niedobre i na litość boską.

Wisława Szymborska

sobota, 16 kwietnia 2016

come along with me.


Cause baby I could build a castle...
out of all the bricks they threw at me!

Ktoś wątpił, że ją lubię?

The best people in life are free...
;-)

piątek, 15 kwietnia 2016

La Veranda.

Mam wrażenie, że w Hiszpanii zaskoczyło nas... WSZYSTKO.
Poczynając od mieszkania w jaskini/grocie (tu/tu), poprzez fakt, że Hiszpania to kraj GÓRZYSTY, a w górach w marcu jest ZIMNO (przy 150 km między wybrzeżem - gdzie lądowaliśmy, a górami - gdzie mieszkaliśmy, różnica temperatur to ponad 10 stopni), aż po to, że to stolica sjesty... która może się nie kończyć.
No i, że NIKT nie mówi po angielsku.
Poza Brytyjczykami.
I, że wino jest obrzydliwe.
Nawet to drogie.

Muszę jednak przyznać, że po przemyśleniu wszystkiego... nawet mi się podobało.
Było buro i szaro, ciężko sobie wyobrazić, jak okolica wygląda zalana zielenią, moje towarzystwo od 3. tygodnia pobytu jednogłośnie zamilkło, ale otwarte tereny, górskie krajobrazy, rozgwieżdżone nocą niebo, a także urocze i oddane psiaki (choć trochę źle wychowane) rekompensowały wiele.
Poza tęsknotą.

Wierzę, że Hiszpania to piękny kraj i mam nadzieję, że jeszcze tam wrócę.
Może... nawet znajdę to, co tam zostawiłam?
Zobaczę Barcelonę, Costa del Sol, Gibraltar i narciarskie stoki!
Ale na pewno nie wyprowadzę się tam na starość :-)

Jeżeli ktoś rozważałby spędzenie czasu w Andaluzji (Wielkanoc to świetny pretekst), to polecam zajrzeć tu. Właściciele to naprawdę niesamowici ludzie, których z przyjemnością mogę nazwać znajomymi!

PeeS. Poznaliśmy pierwszą miłość Shazzy.
Tej Shazzy.
Wiedzieliście, że ona ma już 48 lat?
(trudno się dziwić skoro ja mam prawie 30!)

























































fot. fewshots.blogspot.com, Mycha & Wika

Na koniec wrzucam rozliczenie wyjazdu w PLN (przelicznik € na PLN to 4,3) na jedną osobę (pewne koszty - samochód, parking i paliwo - dzieliliśmy na trzy!):
  • dojazd na lotnisko w Polsce + parking = 107,67
  • loty Modlin-Alicante (RyanAir) = 642,60
  • ubezpieczenie osobowe = 146,00
  • auto - wynajem + ubezpieczenie = 279,54
  • paliwo = 167,70
  • zakupy spożywcze =  631,87
  • restauracje + napiwki = 464,19
  • bilety corrida (Baza) = 65,67
  • dodatki (w naszym przypadku miski dla psów - bo ich miskę zgubiliśmy, prezent dla dziecka znajomych, gaz do ciepłej wody i pieniążki za kieliszki, które potłukliśmy) = 50,57
Jeżeli umiecie liczyć w pamięci, to już wiecie, że oznacza to wydatek w wysokości 2555,81 PLN za 30dniowy pobyt jednej osoby w sercu Andaluzji.

Warto zaznaczyć, że nie płaciliśmy za mieszkanie, co zapewne obniżyło koszt całej wycieczki o jakieś 30-40% (choć biorąc pod uwagę ceny w La Verandzie to nawet o 500%), a całkowity koszt pobytu 3 osób wyniósł 7667,43 PLN.