niedziela, 28 lipca 2013

upalny weekend.

 
Dużo, dużo wina.
I kot.


Czas zacząć żyć życiem, o którym marzysz.

czwartek, 25 lipca 2013

the black side of life.


Świat należy do zuchwałych, a nie do młodych, zdrowych i bogatych.

poniedziałek, 22 lipca 2013

10 przykazań.

Odkryłam, że lubię siedzieć w kuchni.
Bawić się, zastanawiać, mieszać i patrzeć.
Ograniczam się nie tylko do sushi ;-)
Robienie weków na zimę to TAKA frajda!
I minęły trzy tygodnie....
Czuję postęp.
Przykładowo... znowu jestem na studiach.
PhD.




1. Nie bój się zrobić czegoś głupiego.
2. Nigdy nie przyjmuj rad od osób, które nie osiągnęły tego, co ty chcesz osiągnąć.
3. Wiedza usuwa dwóch wrogów budowania dobrobytu: ryzyko i strach.
4. Porażka daje możliwość rozpoczęcia na nowo w sposób lepiej przemyślany.
5. Twórz jak Bóg. Rządź jak król. Pracuj jak wół.
6. Sukces to robienie tego, co się chce robić.
7. Twoje życie staje się lepsze, kiedy Ty stajesz się lepszy.
8. Aby do czegoś dojść, trzeba wyruszyć w drogę.
9. Kłopot polega na tym, że jeżeli w ogóle nie ryzykujesz, ryzykujesz jeszcze bardziej.
10. Puste kieszenie nigdy nie powstrzymały nikogo przed podjęciem działania.

cicho. ciepło. ciemno.

 
Najlepsza zabawa jest wtedy, gdy nie martwisz się, że głupio wyglądasz.

środa, 17 lipca 2013

hospitality.

Przyznam się.
Od kilku lat (chyba 5) jestem zalogowana na HospitalityClub.org i CouchSurfing.org.
Osobiście z żadnych usług czy przysług na tych portalach nie korzystałam (szczęśliwie nie muszę), ale zdarzało mi się dzielić kanapą w moim miejscu zamieszkania.
Pierwszej przygody może nie zaliczam do najprzyjemniejszych, ale zdobywałam doświadczenie. Wczoraj natomiast przyjechał Pan Staś z dziećmi. Rowerami. Są w drodze do Tallina! Byli już w ten sposób w Rzymie!
To niesamowite ;-)
I coraz mniej boję się, że kolejni goście będą mordercami. Lubię mieć gości. Szczególnie takich, z którymi można gadać do nocy.
Lubię ludzi.

Polecam oba portale, bo zaproponować można po prostu tylko miejsce na rozłożenie namiotu - nie trzeba od razu ludzi wpuszczać do swojego świata. Choć nie wyobrażam sobie potraktować gości (nawet nie znanych) jak wrogów, bo np. żeby nie pozwolić użyć łazienki? A podobno i to się zdarza.
Ja zwyczajnie czuję np. wewnętrzny obowiązek karmienia ludzi. Lubię takie obowiązki ;-)

Co zaskakujące Fiodor był gośćmi zachwycony i to już po 15 minutach! (nawet na rodzinę nie reaguje z takim entuzjazmem)
Zwierzęta podobno rozpoznają dobrych ludzi. To chyba znaczy, że mam do nich szczęście ;-)

...i ten Titanic.


;-)
Music. Sunshine. Friends. Travelling. Gigs. Philosophy. Things that stimulate my body and my mind. Being free. Being nice. Daisies. The Moon. Chocolate pudding. Rainbows. Beautiful scenery. Hammocks. Wine (white). Crazy costume wearing. Headscarves. Amazing books. Water. Laughing. Standing up early. Lemon tart. Dancing. Caprese pizza.

Always seem to be able to make anybody laugh. Also had ability to talk complete bullshit, which is rated as one of the best ever.
Love flexible, interesting people with a sense of humour and a sense of fairness. And people that are passionate about things, the world is generally a far better place when people do what they love. I don't like people who are sterotypes of any kind. Keep original!

Every person should enjoy life as much as possible and do whatever they want as long as that doesn't stop others enjoying themselves.

poniedziałek, 15 lipca 2013

neruda. tonight I can write the saddest lines.

Tonight I can write the saddest lines.

(...)
Write, for example, The night is shattered
and the blue stars shiver in the distance.

The night wind revolves in the sky and sings.

Tonight I can write the saddest lines.
I loved her, and sometimes she loved me too.

Through nights like this one I held her in my arms
I kissed her again and again under the endless sky.

She loved me sometimes, and I loved her too.
How could one not have loved her great still eyes.
(...)

What does it matter that my love could not keep her.
The night is shattered and she is not with me.

This is all. In the distance someone is singing. In the distance.
My soul is not satisfied that it has lost her.

My sight searches for her as though to go to her.
My heart looks for her, and she is not with me.

The same night whitening the same trees.
We, of that time, are no longer the same.
(...)

Another's. She will be another's. Like my kisses before.
Her voide. Her bright body. Her inifinite eyes.

I no longer love her, that's certain, but maybe I love her.
Love is so short, forgetting is so long.
(...)

sobota, 13 lipca 2013

gosia rośnie!


Tak to mniej więcej wyglądało.
Co śmieszne... te wszystkie wyszły jakoś tak w jedną stronę :-)

czwartek, 11 lipca 2013

aw!

Żeby wyhamować emocje, walczy z sobą mocno, ale krótko. Potem jest skoncentrowana i precyzyjna aż do chwili, kiedy może powiedzieć „do zobaczenia”.
Żeby wyhamować emocje, walczy z sobą mocno, ale krótko. Potem jest skoncentrowana i precyzyjna aż do chwili, kiedy może powiedzieć „do zobaczenia”.
Kim je­stem?
Wybieram - Ko­bie­tą.
Córką. Przy­ja­cie­lem. Pracownikiem.
Ale ko­bie­tą bar­dziej.

Kontestuję i Twittera, i Facebooka dla zasady. Nie podoba mi się publiczne obnażanie w internecie. Zwłaszcza kiedy można pozostać anonimowym. Facebook to festiwal ekshibicjonizmu, a ja nie rozumiem, jak można zapraszać ludzi do  własnego domu, do kuchni, do łóżka. Ja w swojej prywatności chcę tylko tych, których chcę. Afery na Twitterze to kolejny rodzaj śmietnika. A ja lubię porządek.
Lubię mieć po­rzą­dek w gło­wie. Lęk ko­ja­rzy mi się z ba­ła­ga­nem i cha­osem. A ja lubię mieć wszyst­ko po­ukła­da­ne.
Wiem od swo­ich ko­le­ża­nek, któ­rym uro­dzi­ły się dzie­ci. Matki nagle za­czy­na­ją po­rząd­ko­wać świat, żeby się w  nim spraw­nie po­ru­szać. Włą­cza im się tryb or­ga­ni­za­cji.

Od dziec­ka byłam na­uczo­na, żeby ra­dzić sobie sa­me­mu. Takie me­cha­ni­zmy two­rzą się w czło­wie­ku, kiedy musi być sa­mo­dziel­ny.
Dlatego wierzę, że można wszystko osiągnąć, jeśli się naprawdę chce. W moim życiu tak się dzieje. I wierzę, że nie ma przypadków.
Cieszy mnie, kiedy można zmienić świat na lepsze. Że sąsiad ma lepszy samochód. Że komuś się udało w małżeństwie. Że dzieci się rodzą zdrowe. Że się komuś udaje coś zrobić lepiej.
Wierzę, że pozytywne działanie ma sens. Nawet jeśli przynosi tylko uśmiech.
Zawsze jest czas na idealizm, nawet jeśli na pozór jest passé.
 
Wszystko, czego potrzebuję, mieści się w małej skrzynce: kilka T-shirtów, klapki, szczoteczka do zębów. Nic więcej. Ważni są ludzie. Wspólny czas. Przyroda. Można się wtedy nauczyć, jak ludzie mogą zachowywać się względem siebie. Z czego czerpać radość.
Warto przynieść czerwone wino i coś do zjedzenia. Usiąść i gadać bez końca. I każdego dnia poznać historię jakiegoś człowieka. Bo każda z tych historii ma moc elektrowni.


;-)

poniedziałek, 8 lipca 2013

niedziela, 7 lipca 2013

7.7.13

Jakaś kumulacja szczęśliwości.

sobota, 6 lipca 2013

red.

My personal inspiration.
Nie wyobrażam sobie pojechać do Stanów i nie zaliczyć koncertu Taylor.
Koncertu, złe słowo.
Show.


Uwielbiam.
Top na liście zakupów - Red.
Przede wszystkim dlatego, że Suz buntuje się przy nieoryginalnych nagraniach - nawet z płatnymi Mp3!

Thank you :)

środa, 3 lipca 2013

jak tu nie być zaskoczonym.

Mój własny blog mnie rani swą nudnością. Beznadzieja, na beżowo.
Dzieje się tyle, ale nie mam weny na notatkowanie tych wydarzeń, wspomnień i przemyśleń.

Jestem strasznie zmęczona praktycznie non stop, bo najbardziej brakuje mi czasu na sen. Zgadzam się na wszystkie spotkania i zadania, bo cieszę się, że w końcu mogę, ale... ileż to czasu kradnie!
Szczęśliwie zaraz będę na bieżąco... ale tylko na tym odnóżku moich poczynań blogowych.

I wiecie co?
Mam gdzieś mocno zakorzenioną wiarę, że będzie coraz lepiej ;-)


W zeszły poniedziałek wybraliśmy się z Robsonem ;-) na wycieczkę do Bydgoszczy. I podobnie, jak w Kaliszu - było super!
Tzn. nasza wycieczka była dość chaotyczna, jednak miasto zaskoczyło niesamowicie ;-)
Słyszałam wiele na temat jego rozwoju, możliwości i nakładów, jakie poniesiono na odnowienie i zagospodarowanie centrum i nie tylko. Efekt był naprawdę wart poniesionych kosztów. Nie jest patetycznie, a skromnie i jednocześnie imponująco. Może to tu?

fot. Mycha & Robert

Cudze chwalicie, swego nie znacie.

june in chords.

A ja niestety z braku czasu without chords.
Serce mi pęka jak nie mam czasu na gitarę...

...ale to był ciekawy miesiąc.
Pełen sprzedaży, zakupów, pakowania i rozpakowywania.
Zaczyna się coś nowego, coś innego. Powolnego, mojego.
Chyba jestem zadowolona. Chyba na pewno ;-)

Zaczęło się od działki i Punciątka. Był odmierzający rok Festiwal, Malta na Bis, wycieczki do Kalisza i Bydgoszczy. I McDonald's po nocy, spacery kilometrowe, przygoda z gitarą... i inne takie ;-)
Witaj dniu!


O mój Boże!
Miałeś chyba szczególnie dobry dzień, kiedy tworzyłeś ten kawałek świata ;-)