czwartek, 27 lutego 2014

zakochaj się w warszawie!

 
#myzwami
fot. Mycha, Juwicz & fewshots.blogspot.com 

Relacja Robercika tutaj ;-)




Z miłosierdzia.
Takie staroświeckie słowo.
Ale ładne.

chcę być gruba.


Przeszłość już była.
Chyba nie chcę do niej wracać, zastanawiać się co by było gdyby.
Tylko pamiętać. O tym, że odchodzą nasze przyzwyczajenia, mijają nas ludzie.
Rozdrapywanie wydaje się nie mieć najmniejszego sensu.
Czas leczy rany ;-)
 
Moja, Twoja, nasza.
Przeszłość ma na nas wpływ, ale nas nie definiuje.
Tylko krowa nie zmienia zdania.
 
To żadne podsumowanie.


E.:
Dziś tłusty czwartek - znajdź jakiegoś fajnego, słodkiego pączka  na dwóch nogach - niech będzie dobry dla Ciebie i nadziany :)

czwartek, 20 lutego 2014

wtorek, 18 lutego 2014

dreams come true. accidently.

Zdarzyło mi się kiedyś napisać, że chciałabym zobaczyć koncert RED Taylor Swift.

Po ogłoszeniu trasy w Europie myślałam, żeby pojechać do Londynu... ostatecznie jednak nie wyszło i to miało być zakończenie dla tego marzenia. Trudno.

I tak przypadkiem znalazłam na tablica.pl... bilety!
Dwie, świeżutkie, idealne miejscóweczki na koncert w O2World w Berlinie!
Pytaniem jednak pozostało... kto pojedzie?
Odpowiedź sama się znalazła, bo choć Robercik do ostatniej chwili liczył, że biletów nie kupię, to... pojechaliśmy ;-)
Zakładam, że zgodził się, bo możliwe było, że gościem specjalnym będzie Ed (Sheeran, przyp. red.). Niestety straciliśmy nadzieję, gdy wystąpił z Taylor tydzień wcześniej w Londynie...


Nigdy w życiu nie miałam muzycznych idoli.
Do dziś nie mam pojęcia jakie pseudonimy miały Spicetki albo jak na imię było członkom Backstreet Boys. Unikałam tej wiedzy skutecznie.
Dodatkowo, po prostu nienawidzę, jak ludzie śpiewają tylko refreny albo dźwięki przypominające np. angielskie słowa, choć ani słów, ani ich znaczenia nie znają ;-)

I tak odkryłam Taylor.
To było coś niesamowitego, nierealnego i aż wzruszającego.
Szczerze?
Niewiele pamiętam ;-)

Najlepszy prezent walentynkowy ever :-D


I wiecie co?
Był Ed ;-)




Kocham moje życie.
Kocham, że przypadkowo spełnia moje marzenia.

  
Thank you :)




Bardzo dziękuję Robert, że ze mną pojechałeś.

hello, my lovely Berlyn!

Udało nam się zostać w Berlinie tylko dwa dni (piątek wieczór, sobota i niedzielne wczesne popołudnie) a miasto okazało się być labiryntem pełnym niespodzianek.
Zdziwiło nas to :-)

Zwiedzanie, które nie ma celu jest zabawnym doświadczeniem:
Z jednej strony wyglądasz jak typowy turysta i nawet mapę posiadasz (korzystasz!), z drugiej w poważaniu pozostawiasz wszelkie punkty obowiązkowe. Idziesz, bo idziesz.
Zatapianie się w przypadkowo napotkane berlińskie uliczki, targi staroci & rękodzieła, a także parkowe zakamarki sprawiło, że polubiłam Berlin (stosunek do metra ichniego mam, powiedzmy, ambiwalentny). I choć początek lutego to nie okres, który wyglądowo służy któremukolwiek dużemu miastu (chyba, że przykrywa je śniegiem), to słońce i brak opadów dawał odczuć, że jesteśmy w stolicy jednego z najbardziej poukładanych państw świata ;-)
 

~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~ 
 
PS. Jak widać pokochałam berlińskie niedźwiedzie ;-)
PS2. Toffifee ratowało nam życie - wielokrotnie!
PS3. Wystrój mieszkania naszego couchsurfing'owego gospodarza, był niesamowitą sklejką z duszą, a kolacja, na którą zaprosił nas ze swoją dziewczyną, mimo swojej skrajnej zdrowotności (mąka bezjajeczna w połączeniu z tofu i mlekiem sojowym) była pyszna.
Więcej o naszej przygodzie z couchsurfing'iem i Berly(i)nem przeczytać można tu, a tutaj znaleźć analogową wersję tej podróży :-)



Przygotowałam też specjalny plan must see in Berlin na przyszłość:
1) Okolice Dworca ZOO (sam dworzec nie robi wrażenia):
- Berlin ZOO. Tym razem widzieliśmy je jedynie z zewnątrz. Konstrukcja pozwala spacerowiczom oglądać np. zebry i lamy, jednak wydaje się, że to tylko skromny wycinek przedstawienia, które chowa się za ogrodzeniem :-)
- Aquarium Berlin, związane z Berlin ZOO - niestety o nim zapomnieliśmy!
- Park Tiergarten - przez lata to w nim odbywała się Love Parade. Oczywiście nieświadomi robiliśmy tam zdjęcia śmietnikom ;-)
- Muzeum Fotografii (darmowe) zlokalizowane tuż za Dworcem ZOO. Wiemy już też, że otwarte codziennie do 18.00 :-)
2) Camera Work (darmowe) zlokalizowane w dzielnicy Charlottenburg, niedaleko Dworca ZOO (w okolicznych marketach są toalety, z których można skorzystać), również otwarte do 18.00 ;-)
3) A skoro już o Charlottenburg mowa to chyba warto rzucić okiem na Pałac Charlottenburg.
2) Tierpark Berlin. Kolejne ZOO, tym razem we wschodniej części miasta. Definitywnie - do zobaczenia!
3) Najważniejsze zabytki są na szczęście blisko siebie - ufff:
- Alexanderplazt to chyba miejsce, o którym każdy słyszał i choć nikt właściwie nie wie co w nim takiego ciekawego, to jest to z pewnością idealny punkt orientacyjny (z darmowym parkingiem w niedzielę). Dają tam pyszne pączki i kebaby. Te ostatnie są szczególnie smaczne jako śniadanie :-)
- Czerwony Ratusz - nieświadomi, że ten budynek w naszej świadomości powinien się czymś wyróżniać jednomyślnie go zignorowaliśmy ;-) aktualnie dookoła remonty, spora część budowli jest więc zasłonięta.
- Pomnik Marksa i Engelsa - przemknęliśmy nie zauważając...
- Katedra Berlińska / Berliner Dom. Cacko sfotografowaliśmy, odsłuchaliśmy dzwonów i powędrowaliśmy dalej. Szkoda, że nie olśniło mnie na co patrzę - must see w środku, bilet ok. 7€.
- Wyspa Muzeów. Budynki muzeów robią wrażenie, jednak jednogłośnie zrezygnowaliśmy z ich podziwiania od wewnątrz ;-) Jeżeli ktoś chciałby zwiedzać, to zależnie od muzeum i aktualnej wystawy koszty wahają się od 0 przez 9 € do 18 € za osobę.
- Brama Brandenburska - nawet przekroczona!
- Reichstag. Dużo powierzchni, dużo zieli, fajna perspektywa. Śmiechu dużo w tłumie ludzi ;-)
- Mur Berliński - widziany przy samym O2 World - to podobno najlepiej zachowana część muru. Dośc dziwne uczucie, gdy się patrzy na coś co dzieliło jedno miasto na dwie niezależne, całkiem odmienne części. Chyba żadna inna granica nigdy nie dzieliła świata tak symbolicznie. Mur nie jest nadto wysoki, przez co wydaje się łatwy do sforsowania. Jakże frustrującym musiała być wiedza, że za nim jest ten normalny świat, tak bliski i tak daleki.
4) Wieża telewizyjna - Fernsehturm. Niestety kolejka nie pozwoliła nam na wjechanie na taras widokowy. Nie wątpię, że na 203 metrach widok musi być niesamowity, a obrotowa restauracja piętro wyżej to dopiero coś! Wstęp od 12 € (niestety bez gwarancji wejścia, jeśli przyjdziemy za późno) przez 17 € po 19 € (bilet VIP). Sama nie wiem, który warto wybrać w przyszłości ;-)
7) Nowa Synagoga - położona zaraz za Wyspą Muzeów, szkoda, że nie mieliśmy sił na wędrówki...
8) SeaLife / AquaDom, zaliczony ;-)
9) Opera Państwowa.
10) Tempellhof - dawne lotnisko dziś zamienione w ogromny teren spacerowy. Wyglądał zachęcająco, dlatego następnym razem skorzystamy z tej opcji na odpoczynek ;-)

Z must see poza Berlinem wskazałabym chyba na Poczdam i Tropical Islands :-)
Ale to wszystko temat przyszłościowy.

 
fot. Mycha & fewshots.blogspot.com