środa, 21 maja 2014

#true

W końcu kobiety są jak psy.
Szukają właściciela, aby się przywiązać.

poniedziałek, 12 maja 2014

pusto.

Są takie momenty w życiu, gdy wszystko nagle ustaje.
I traci znaczenie.

Są chwile, gdy zostajemy sami.
Niezależnie od ludzi, którymi się otaczamy.

Zastanawiałam się, czy chcę się z kimś tym dzielić.
Chodziło o normalność.
Zrozumienie.
W końcu odkrycie, że mam jeden taki numer.


Od jakiegoś czasu bardzo ograniczam ilość osób, z którymi utrzymuję regularny kontakt.
I jest ich po prostu mniej.
Dużo mniej.
Bo z jednej strony przestałam lubić ludzi.
Z drugiej ciągle szukam tych, którzy nie zatruwają mi powietrza.

Szczerych.
Którzy błądzą.
Są mało idealni.
Pogodzeni ze sobą.

To chyba oznacza, że dorosłam.
Lub - że się starzeję.

Szukam tego, co do mnie pasuje.
Za niczym nie gonię.
Jestem szczęśliwa.
Spokojna.
Cierpliwa.

I jestem pewna, że gdy mój świat upadnie wybiorę ten sam numer telefonu.
Będzie wsparciem.
Szczerym.
Serdecznym.
Prawdziwym.

Niedługo do tego jednego kontaktu chciałabym dopisać inny.
Jeszcze bardziej codzienny.
Równie cenny.

...cieszę się, że mogę mruczeć z Rodowicz.

niedziela, 11 maja 2014

tytuły są banalne.

W dwóch słowach streściłaś największą tragedię.
Mówiłaś tylko o najważniejszej osobie w swoim świecie.

Czekał na Ciebie, Kochanie.
Wiedział, że będziesz silna.
Miał rację.



Podziwiam Cię.
Jestem z Tobą każdą myślą.

Duchy naszych bliskich są z nami.
Twój Tata ze mną stał.
Ze słońcem uśmiechał się do nas.


 
Jest taki uśmiech co mieszka w rozpaczy
(...)
jest uśmiech co się nawet na cmentarzu kryje
każdy świętej pamięci umiera więc żyje
cóż że go nie widzisz powraca do domu
siada przy stole czyta lampę świeci
czasem w bamboszach by nas nie obudzić
tylko śmierć umie ludzi przybliżyć do ludzi
nic dziwnego przecież tak to bywa
z nieba się tęskni zawsze po kryjomu
choćby królikom mlecze przed rosą pozrywać
ciotkę z gotówką przy sobie zatrzymać
uśmiech czasem się modli po prostu – mój Boże
tu gdzie miłość odchodzi lecz jej nie ubywa
(...)
x. Jan Twardowski

sobota, 10 maja 2014

masuria.

Kocham Mazury.
Jestem zmęczona.
Ostatnim wieczorem, psychicznie.
Lubię być w domu.


I tym kolorowym akcentem... see you next time! :-)

sobota, 3 maja 2014

#mam

Mam dużo dziwnych rzeczy wypisanych na czole...
ale na pewno nie jest to zdanie:
'Marzę o białej sukience i malutkim, śliczniusim dzidziusiu'.

mycha kupuje mieszkanie = mycha bierze kredyt.

Nie wszyscy może o tym wiedzą, ale jakiś czas temu zdecydowałam się na kupno samodzielnego eM.

Wizja sielankowego, słonecznego mieszkanka została dość szybko sprowadzona do polskiego świata kredytobiorców i zakończona smutnym wnioskiem - jestem lemingiem.
Ale... po kolei :-)

Decyzję i pierwsze kroki w kierunku zakupu podjęłam (o zgrozo!) w styczniu tego roku. Wtedy też cała w skowronkach, ubezpieczona w pozytywne informacje z wszelkiego rodzaju instytucji finansowych (tak, biorę kredyt) postanowiłam wykorzystać nadarzającą się okazję, kupić mieszkanie, dodać do tego garaż podziemny (czy ktoś pamięta styczniowe skuwanie lodów? - ja bardzo szczegółowo!) i nawet piwnicę (tak, kupuje się ją osobno).
10. lutego szczęśliwie podpisałam pierwszy akt notarialny umowy deweloperskiej.
To, że akt był PIERWSZYM jest bardzo istotnym elementem całej opowieści :-)

W tym entuzjazmie wszystkim umknął jeden szczegół:
Prowadzę działalność gospodarczą.
Nie, nie jestem szczęśliwcem pracującym na etacie.

Pech chciał, że banki przypomniały sobie o tym dopiero, gdy podpisałam pamiętny dokument i wpłaciłam tzw. wkład własny. Dopiero wtedy (zbiorowo) postanowiły zbadać moją historię finansową.
Bardzo, bardzo szczegółowo.
W pewnym momencie dodając, że powinnam przedstawić historię (opis) wydatków za zeszły rok, z dziwną sugestią, że wszystko jest interesujące.
Super.

Mimo tych niepowodzeń kolejny miesiąc nie skupiałam się za bardzo na sytuacji z bankami, wnioskami i tym podobnymi.
W końcu dostałam decyzję, że owszem, kredytu udzielą, ale w sporo mniejszej kwocie.
Czemu?
Wesoła twórczość - ano, przykładowo dlatego, że miejsce w garażu jest na tym samym akcie, ale już na osobnej księdze wieczystej... (dla niewtajemniczonych - dla banku oznacza to, że hipoteka będzie tylko na jednej z finansowanych nieruchomości, której wartość jest, ich zdaniem, nieadekwatna do ceny całości). Zaznaczam, że mieszkanie kupuję z rynku pierwotnego (od dewelopera), którego ceny, porównując z innym deweloperem prowadzącym podobną inwestycję o 500 metrów dalej, są co najmniej BARDZO konkurencyjne.
Kolejnym argumentem był fakt, że bank wyliczył sobie ile wydaje na życie i wyszło im.... no, sporo. Przysięgam, że mimo mojego rabunkowego stylu życia, to aż tyle nie wydaję :-)
Potem zaczęła się dyskusja o nieregularnej wysokości przychodu, krótkim okresie prowadzenia działalności, specyfice branży, blablabla... z końcową sugestią, że właściwie powinnam skorzystać z rządowego programu Mieszkanie dla młodych, który podniesie wkład własny = obniży kwotę kredytu = wycena mieszkania przez bank będzie wystarczająco wysoka, aby kwota hipoteki im się zgadzała.
Noooo doooobra.

I tu kolejna reklamowa sielanka: państwo (konkretnie Bank Gospodarstwa Krajowego) wypłaca do dewelopera (program dotyczy tylko mieszkań na rynku pierwotnym) kwotę ok. 10% (do 15% przy spełnianiu określonych warunków) wartości zakupu nieruchomości, które bank kredytujący podczas rozpatrywania wniosku uznaje za wkład własny.
Dygresja: od stycznia tego roku WSZYSCY starający się o kredyt hipoteczny w Polsze muszą dysponować minimum 5% wkładu własnego (niektóre banki wymagają wyższej wpłaty).

O możliwości skorzystania z MDM wiedziałam wcześniej, jednak przy pierwszym podejściu nie chciałam się zdecydować na dopłatę z kilku powodów:
1) miałam wystarczająco wysoki wkład własny (przynajmniej według wstępnych rozmów z bankami), a
2) przy MDM nie możemy sprzedać mieszkania przez 5 lat,
3) nie możemy wynająć go przez 5 lat,
4) nie możemy spłacić kredytu przez 5 lat.
Inaczej - możemy wszystko. Niestety, jeżeli zrobimy to przed upływem tych 5ciu lat musimy zwrócić do BGK kwotę dofinansowania.
Całą.

Wszystko powyżej + wyliczenie, że tak naprawdę zaoszczędzę nie kilkanaście tysięcy, a jedynie kilka (inne oprocentowanie: garaż byłby wyłączony z kwoty użytej do przeliczenia dofinansowania - wiem, to skomplikowane - i wtedy moja kwota wkładu własnego pokryła by jego zakup automatycznie obniżając kwotę wkładu dotyczącego samego mieszkania...), a także perspektywa zabawy w berka z BGK, było wystarczającym argumentem, żeby z dopłaty zrezygnować.
Skoro jednak bank stwierdził, że to najprostsza droga do zakończenia bieganiny z dokumentami dotyczącymi moich wydatków, to ok, ZGADZAM SIĘ już na wszystko.
Nie o te kilka złotych chodzi, a i 5 lat jakoś przeżyję.

I tu wracamy do punktu, dlaczego akt był PIERWSZY:
Moi kochani - aby dostać dopłatę trzeba było podpisać DRUGI, a właściwie aneks do tego PIERWSZEGO :-)
W pierwszym deweloper wymagał trzech transz (1 - własna, dwie kolejne - banku), z czego ostatnia była kwotą odpowiadającą pierwszej i miała być wpłacona tuż przed przekazaniem kluczy do mieszkania. Niestety BGK wymaga, aby ta ostatnia transza była dokładną kwotą dofinansowania z MDM... a to kolidowało z wcześniejszym zapisem.
Przy okazji wydłużyliśmy termin rozpatrzenia wniosku przez bank.
A co - przezorny zawsze ubezpieczony.

Przezorny (czyt. mUa) wraz z bankową ekipą nie wpadł jednak na jeden pomysł... przecież DRUGI akt podpisałam pod koniec marca!
Koniec marca = koniec kwartału.
Koniec kwartału = zmiana kwot dofinansowań MDM przez BGK.
:-)
Czyli co?
Czyli podpisanie TRZECIEGO aktu, zmiana kwot i przy okazji znów dat, bo przecież to nigdy nie wiadomo, czy miesiąc (BGK o zmianie kwot poinformował w połowie kwietnia) bankom wystarczy.


Kochani, dziś mamy już maj. Czas na podjęcie decyzji bank ma... do połowy tego miesiąca.
Co dobre i złe, mniej więcej w tym samym czasie deweloper uzyska potwierdzenia odbioru budowy i prawdopodobnie udostępni klucze do nieruchomości.
Póki co, decyzji z banku nie ma (wniosek dojrzewa, cytat), informacji od dewelopera też nie, wstępnie mam jednak umówioną ekipę remontową, a w głowie rachunki za podłogi, łazienki i wszelkie instalacje.

Tak, będzie wesoło :-)
Niemniej, mam nadzieję, że kolejny, CZWARTY akt notarialny już stwierdzający przeniesienie prawa własności będzie ostatnim, który podpiszę odnośnie tego mieszkania (trzymajcie kciuki!).
Szczerze?
Jestem pod wrażeniem własnej wytrwałości i upartości banków :-)

A ciąg dalszy... nastąpi :-D



O w/w lemingach:
(...) to ludzie, których stać na kupno mieszkania na kredyt, ale nie stać na jego urządzenie. Zamiast na łóżku, śpią na rzuconym na podłogę materacu z Ikei, zamiast szafy mają kartonowe pudła i regały Billy (99 zł /szt.). Wielkomiejski element napływowy z małych miasteczek. Żyją spędzając czas w pracy, pracują aby spłacić kredyt.
...nienawidzą PiS-u, jako biblię traktują TVN24 i 'Wyborczą'. Pracują w korpo, a weekendy spędzają kłócąc się w centrum handlowym ze swoją kobietą.
:-)
  
Jeżeli ktoś jest zainteresowany szczegółami dotyczącymi MDM, wkładów własnych, oprocentowań, wniosków kredytowych, podziałów, rozdziałów, remontów... to służę uprzejmie! :-)



EDIT 13.05.2014:

Podpisałam dziś PIĄTY akt notarialny... i nie jest on ostatni.
Tym razem bank doczepił się sformułowania komórka lokatorska (= piwnica), która podobno musi być określona jako pomieszczenie przynależne.
Zmieniono, podpisano - czekamy.

Błąd w wyliczeniach powstał ponieważ zapomniałam o jednej zmianie, która była aktem numer TRZY - wykreśleniem punktów dotyczących możliwej 3% zmiany powierzchni mieszkania po ukończeniu budowy (zapis to normalność w umowach deweloperskich, jednak BGK takiej możliwości nie przewiduje).

Podsumowując, było to tak (póki co!):
akt PIERWSZY - umowa deweloperska
DRUGI - zmiana kwot i dat w związku z przystąpieniem do programu MDM
TRZECI - wykreślenie punktów o 3% zmianach powierzchni lokalu
CZWARTY - zmiana kwot i dat w związku ze zmianami kwot kwartalnych wg BGK
PIĄTY - dzisiejszy - zmiana dat i zapis o równoznaczności komórki lokatorskiej z pomieszczeniem przynależnym

Mam już, k&^%a, dość!

czwartek, 1 maja 2014

april medley.

 

Nie obyło się bez dodatków:
- bardziej... gwiezdnych:

- ...wirujących:

- i jednego szybkorosnącego:

fot. Juwicz, Mycha, fewshots.blogspot.com + kilkoro innych :-)


Każdy dzień daje Ci dwie opcje: marzyć lub wstać z łóżka i gonić marzenia.
Oby tak dalej ;-)