sobota, 3 maja 2014

mycha kupuje mieszkanie = mycha bierze kredyt.

Nie wszyscy może o tym wiedzą, ale jakiś czas temu zdecydowałam się na kupno samodzielnego eM.

Wizja sielankowego, słonecznego mieszkanka została dość szybko sprowadzona do polskiego świata kredytobiorców i zakończona smutnym wnioskiem - jestem lemingiem.
Ale... po kolei :-)

Decyzję i pierwsze kroki w kierunku zakupu podjęłam (o zgrozo!) w styczniu tego roku. Wtedy też cała w skowronkach, ubezpieczona w pozytywne informacje z wszelkiego rodzaju instytucji finansowych (tak, biorę kredyt) postanowiłam wykorzystać nadarzającą się okazję, kupić mieszkanie, dodać do tego garaż podziemny (czy ktoś pamięta styczniowe skuwanie lodów? - ja bardzo szczegółowo!) i nawet piwnicę (tak, kupuje się ją osobno).
10. lutego szczęśliwie podpisałam pierwszy akt notarialny umowy deweloperskiej.
To, że akt był PIERWSZYM jest bardzo istotnym elementem całej opowieści :-)

W tym entuzjazmie wszystkim umknął jeden szczegół:
Prowadzę działalność gospodarczą.
Nie, nie jestem szczęśliwcem pracującym na etacie.

Pech chciał, że banki przypomniały sobie o tym dopiero, gdy podpisałam pamiętny dokument i wpłaciłam tzw. wkład własny. Dopiero wtedy (zbiorowo) postanowiły zbadać moją historię finansową.
Bardzo, bardzo szczegółowo.
W pewnym momencie dodając, że powinnam przedstawić historię (opis) wydatków za zeszły rok, z dziwną sugestią, że wszystko jest interesujące.
Super.

Mimo tych niepowodzeń kolejny miesiąc nie skupiałam się za bardzo na sytuacji z bankami, wnioskami i tym podobnymi.
W końcu dostałam decyzję, że owszem, kredytu udzielą, ale w sporo mniejszej kwocie.
Czemu?
Wesoła twórczość - ano, przykładowo dlatego, że miejsce w garażu jest na tym samym akcie, ale już na osobnej księdze wieczystej... (dla niewtajemniczonych - dla banku oznacza to, że hipoteka będzie tylko na jednej z finansowanych nieruchomości, której wartość jest, ich zdaniem, nieadekwatna do ceny całości). Zaznaczam, że mieszkanie kupuję z rynku pierwotnego (od dewelopera), którego ceny, porównując z innym deweloperem prowadzącym podobną inwestycję o 500 metrów dalej, są co najmniej BARDZO konkurencyjne.
Kolejnym argumentem był fakt, że bank wyliczył sobie ile wydaje na życie i wyszło im.... no, sporo. Przysięgam, że mimo mojego rabunkowego stylu życia, to aż tyle nie wydaję :-)
Potem zaczęła się dyskusja o nieregularnej wysokości przychodu, krótkim okresie prowadzenia działalności, specyfice branży, blablabla... z końcową sugestią, że właściwie powinnam skorzystać z rządowego programu Mieszkanie dla młodych, który podniesie wkład własny = obniży kwotę kredytu = wycena mieszkania przez bank będzie wystarczająco wysoka, aby kwota hipoteki im się zgadzała.
Noooo doooobra.

I tu kolejna reklamowa sielanka: państwo (konkretnie Bank Gospodarstwa Krajowego) wypłaca do dewelopera (program dotyczy tylko mieszkań na rynku pierwotnym) kwotę ok. 10% (do 15% przy spełnianiu określonych warunków) wartości zakupu nieruchomości, które bank kredytujący podczas rozpatrywania wniosku uznaje za wkład własny.
Dygresja: od stycznia tego roku WSZYSCY starający się o kredyt hipoteczny w Polsze muszą dysponować minimum 5% wkładu własnego (niektóre banki wymagają wyższej wpłaty).

O możliwości skorzystania z MDM wiedziałam wcześniej, jednak przy pierwszym podejściu nie chciałam się zdecydować na dopłatę z kilku powodów:
1) miałam wystarczająco wysoki wkład własny (przynajmniej według wstępnych rozmów z bankami), a
2) przy MDM nie możemy sprzedać mieszkania przez 5 lat,
3) nie możemy wynająć go przez 5 lat,
4) nie możemy spłacić kredytu przez 5 lat.
Inaczej - możemy wszystko. Niestety, jeżeli zrobimy to przed upływem tych 5ciu lat musimy zwrócić do BGK kwotę dofinansowania.
Całą.

Wszystko powyżej + wyliczenie, że tak naprawdę zaoszczędzę nie kilkanaście tysięcy, a jedynie kilka (inne oprocentowanie: garaż byłby wyłączony z kwoty użytej do przeliczenia dofinansowania - wiem, to skomplikowane - i wtedy moja kwota wkładu własnego pokryła by jego zakup automatycznie obniżając kwotę wkładu dotyczącego samego mieszkania...), a także perspektywa zabawy w berka z BGK, było wystarczającym argumentem, żeby z dopłaty zrezygnować.
Skoro jednak bank stwierdził, że to najprostsza droga do zakończenia bieganiny z dokumentami dotyczącymi moich wydatków, to ok, ZGADZAM SIĘ już na wszystko.
Nie o te kilka złotych chodzi, a i 5 lat jakoś przeżyję.

I tu wracamy do punktu, dlaczego akt był PIERWSZY:
Moi kochani - aby dostać dopłatę trzeba było podpisać DRUGI, a właściwie aneks do tego PIERWSZEGO :-)
W pierwszym deweloper wymagał trzech transz (1 - własna, dwie kolejne - banku), z czego ostatnia była kwotą odpowiadającą pierwszej i miała być wpłacona tuż przed przekazaniem kluczy do mieszkania. Niestety BGK wymaga, aby ta ostatnia transza była dokładną kwotą dofinansowania z MDM... a to kolidowało z wcześniejszym zapisem.
Przy okazji wydłużyliśmy termin rozpatrzenia wniosku przez bank.
A co - przezorny zawsze ubezpieczony.

Przezorny (czyt. mUa) wraz z bankową ekipą nie wpadł jednak na jeden pomysł... przecież DRUGI akt podpisałam pod koniec marca!
Koniec marca = koniec kwartału.
Koniec kwartału = zmiana kwot dofinansowań MDM przez BGK.
:-)
Czyli co?
Czyli podpisanie TRZECIEGO aktu, zmiana kwot i przy okazji znów dat, bo przecież to nigdy nie wiadomo, czy miesiąc (BGK o zmianie kwot poinformował w połowie kwietnia) bankom wystarczy.


Kochani, dziś mamy już maj. Czas na podjęcie decyzji bank ma... do połowy tego miesiąca.
Co dobre i złe, mniej więcej w tym samym czasie deweloper uzyska potwierdzenia odbioru budowy i prawdopodobnie udostępni klucze do nieruchomości.
Póki co, decyzji z banku nie ma (wniosek dojrzewa, cytat), informacji od dewelopera też nie, wstępnie mam jednak umówioną ekipę remontową, a w głowie rachunki za podłogi, łazienki i wszelkie instalacje.

Tak, będzie wesoło :-)
Niemniej, mam nadzieję, że kolejny, CZWARTY akt notarialny już stwierdzający przeniesienie prawa własności będzie ostatnim, który podpiszę odnośnie tego mieszkania (trzymajcie kciuki!).
Szczerze?
Jestem pod wrażeniem własnej wytrwałości i upartości banków :-)

A ciąg dalszy... nastąpi :-D



O w/w lemingach:
(...) to ludzie, których stać na kupno mieszkania na kredyt, ale nie stać na jego urządzenie. Zamiast na łóżku, śpią na rzuconym na podłogę materacu z Ikei, zamiast szafy mają kartonowe pudła i regały Billy (99 zł /szt.). Wielkomiejski element napływowy z małych miasteczek. Żyją spędzając czas w pracy, pracują aby spłacić kredyt.
...nienawidzą PiS-u, jako biblię traktują TVN24 i 'Wyborczą'. Pracują w korpo, a weekendy spędzają kłócąc się w centrum handlowym ze swoją kobietą.
:-)
  
Jeżeli ktoś jest zainteresowany szczegółami dotyczącymi MDM, wkładów własnych, oprocentowań, wniosków kredytowych, podziałów, rozdziałów, remontów... to służę uprzejmie! :-)



EDIT 13.05.2014:

Podpisałam dziś PIĄTY akt notarialny... i nie jest on ostatni.
Tym razem bank doczepił się sformułowania komórka lokatorska (= piwnica), która podobno musi być określona jako pomieszczenie przynależne.
Zmieniono, podpisano - czekamy.

Błąd w wyliczeniach powstał ponieważ zapomniałam o jednej zmianie, która była aktem numer TRZY - wykreśleniem punktów dotyczących możliwej 3% zmiany powierzchni mieszkania po ukończeniu budowy (zapis to normalność w umowach deweloperskich, jednak BGK takiej możliwości nie przewiduje).

Podsumowując, było to tak (póki co!):
akt PIERWSZY - umowa deweloperska
DRUGI - zmiana kwot i dat w związku z przystąpieniem do programu MDM
TRZECI - wykreślenie punktów o 3% zmianach powierzchni lokalu
CZWARTY - zmiana kwot i dat w związku ze zmianami kwot kwartalnych wg BGK
PIĄTY - dzisiejszy - zmiana dat i zapis o równoznaczności komórki lokatorskiej z pomieszczeniem przynależnym

Mam już, k&^%a, dość!

17 komentarzy:

  1. Odnosnie mieszkan-nie nadarzam, spotkanie nieuniknione:) Podziwiam za cierpliwosc,trzemam kciuki za ten czwarty i ostatni akt:P My na szczescie "remonty" mamy za soba, przynajmniej te najwazniejsze:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widzi - ja ciągle cierpliwie pytam KIEDY :-D

      Usuń
  2. Nie pozwolimy, żebyś była lemingiem :P Mam jakieś szafy popakowane, dwie ławy - częstuj się :D

    Tylko z łóżkiem może być problem - R. dał swoje siostrze, kiedy się wyprowadzała :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale... ja nawet jestem dumna z bycia lemingiem ;-)

      "kiedy się WYPROWADZAŁA :D"

      Usuń
    2. Czepiasz się końcówek :-P.

      Usuń
  3. Mieszkanie na swoim to świetna sprawa. Przy zakupie mieszkania podstawową sprawą jest wybór odpowiedniego dewelopera. Takiego który zawsze będzie służył nam dobrą radą. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się z przedmówcą :) ja sama kupiłam mieszkanie pół roku temu we Wrocławiu, spłukałam się totalnie, ale warto :) swoje mieszkanie to swoje mieszkanie. Pozdrowionka :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Sama szukam teraz mieszkania w Łodzi, powiem Wam, że niby wybór jest ogromny, ale jakoś ja mam chyba zbyt duże wygórowania :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej. Czytam Twoje przejścia z bankiem i zwątpiłem aż czy kupować mieszkanie. Ciągle sprawdzam jakie są nowe mieszkania na sprzedaż ale po tej lekturze chyba troche ciężej będzie mi się zdecydować :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja lubię swoje mieszkanie (ostatecznie), a do "przejść" wraca się raczej z humorem ;-)

      Usuń
  7. Bardzo miło czytało się to co napisałaś :) Ja kilka lat temu kupiłam małe mieszkanko developerskie i za dwa lata oficjalnie kończę spłacać kredyt , bardzo się z tego cieszę , ale też jestem podekscytowana, bo pora na większe - już nie studenckie mieszkanie i nie mogę się doczekać kiedy będę je kupować! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. W jaki sposób w ogóle wygląda proces zakupu mieszkania deweloperskiego? Sprawdzamy właśnie sobie deweloperskie propozycje we Wrocławiu i spodobała nam się ta propozycja https://vantage-sa.pl/mieszkania-z-garazem-wroclaw/ Nie wiemy jednak za co najpierw się zabrać i w jaki sposób to wszystko przebiega.

    OdpowiedzUsuń
  9. Kupno mieszkania i wzięcie kredytu to bardzo duży życiowy krok i takie decyzje trzeba sobie na początku odpowiednio przemyśleć. Wygląda to nieco inaczej w przypadku kolejnego mieszkania, ale kupno pierwszego mieszkanie zawsze wywołuje wiele emocji.

    OdpowiedzUsuń
  10. No i jak? Przygotowałaś się już do wszystkiego w odpowiedni sposób? Bo domyślam się, że kredyt hipoteczny to cały stos różnych dokumentów i warunków, które trzeba sprawdzić i spełniać przez cały okres kredytowania. Wzięcie kredytu to chyba nie jest taka łatwa sprawa, prawda?

    OdpowiedzUsuń