Mam kilka komentarzy.
Pogoda, po zeszłorocznej średniawce dopisała.
Fotografa nam zabrakło ;-)
Tak, i to właściwie tyle.
Chociaż...
Podkreślę, że na nikogo obrażona nie jestem, ale... weźmy dorośnijmy.
Raz w roku, zapraszam ludzi mi bliskich, żeby się pobawili, poznali i spędzili też ze mną kilka chwil.
W tym roku wybrałam długi weekend, bo miał odpowiadać kilku osobom, na którym mi zależało.
Pech chciał, że i nie pasował...
Dziwnym trafem sms o babci, która dokładnie w piątek ląduje w szpitalu, albo chęć zastania z depresją w domu, który tę depresję powoduje, mnie nie przekonują.
Szczególnie, że... to nie pierwszy raz.
Zastanawiam się ile można wymyślić pogrzebów, tragedii rodzinnych i paranoi, żeby się nie pojawić.
Tak - było mi bardzo przykro.
Okazuje się, że nie zasługuję nawet na szczere - a nie wypowiedziane na 5 minut przed planowanym spotkaniem: nie mam ochoty, nie chce mi się.
Przeżyję, podniosę się, otrzepię i pójdę dalej.
I w pewnym momencie... przestanę zapraszać, bo robienie z siebie proszącej o uwagę kretynki też mi się znudzi.
Tak, tak się właśnie czuję.
Rozumiem, że ktoś ma dzieci. Zaraz rodzi lub właśnie urodził. Ma jutro egzamin lub wyjechał do pracy za granicę. Przyjechała druga połówka i są w podróży. Może też mieć żonę, która mnie nie lubi, wesele, nie ma ochoty lub miał już po prostu inne plany.
Ale chcę, żeby bliscy mi ludzie potrafili to powiedzieć.
Zrozumiem, zawsze rozumiałam.
ALE NIE BĘDĘ MIEĆ PRZYNAJMNIEJ NADZIEI.
Tej głupiej - takiej, jaką miałam, jak mój tata mówił, że będzie we wtorek.
Jak miałam 14 lat nauczyłam się już pytać w który wtorek?
Wydaje mi się to niegodne dorosłych ludzi.
A kiedy potem siedzę i się zastanawiam, czy ktokolwiek w ogóle mnie jeszcze lubi i się pojawi, bo przecież jest milion tych ściemnianych powodów... wpada na godzinkę ten, który nikogo tu nie zna, a jego żona może w każdej sekundzie zacząć rodzic. Młodzi rodzice zjawiają się na kolejną godzinkę, bo przecież obiecali i potrafią poprosić teściów o opiekę nad 8-miesięczną córką, gdy ich zwyczajowa opiekunka złapała jakieś choróbsko. Nawet połamana przytarga się w dresie, choć wcale nie powinna chodzić. Moi wiecznie spóźnieni (2 godziny) przyjadą z wywieszonym jęzorem prosto znad morza. Podobnie jak Marta, która wcześniej zerwie się z rodzinnej imprezy, a ktoś inny nie odpuści i weźmie specjalnie wolne...
Każdy z nas ma różne plany i problemy.
Kwestią wyboru jest to, jak sobie z nimi radzimy i je komunikujemy.
Jeszcze raz podkreślam - nie jestem obrażona.
Jeszcze raz podkreślam - KOLEJNY raz mi po prostu przykro.
Może to mój błąd, że przy poprzednich 20 sytuacjach nie mówiłam, że mi przykro?
Ale chyba nie trzeba było być geniuszem, żeby się tego domyślić: jak się ktoś umawia ze mną na piątek i w końcu muszę ten wieczór spędzić samotnie?
Super - normalnie bomba!
Wiem, że ktoś się może obrazić na mnie.
To nie mój cel, a... jakby to była pierwsza taka sytuacja (nie potrafię się wyłączyć i udawać, ze wczoraj nie było, a dziś jest dziś) i nie byłoby tych wszystkich planów, to tego wpisu też by nie było.
Na pewno nie w tej formie.
Wszystkim bardzo dziękuję ;-)
Cieszę się, że mam z kim bawić się aż do zamknięcia klubu, nawet nie zwracając uwagi, że to już 4 nad ranem.
PS. Listy prezentów to genialny wynalazek!
Pogoda, po zeszłorocznej średniawce dopisała.
Fotografa nam zabrakło ;-)
Tak, i to właściwie tyle.
Chociaż...
Podkreślę, że na nikogo obrażona nie jestem, ale... weźmy dorośnijmy.
Raz w roku, zapraszam ludzi mi bliskich, żeby się pobawili, poznali i spędzili też ze mną kilka chwil.
W tym roku wybrałam długi weekend, bo miał odpowiadać kilku osobom, na którym mi zależało.
Pech chciał, że i nie pasował...
Dziwnym trafem sms o babci, która dokładnie w piątek ląduje w szpitalu, albo chęć zastania z depresją w domu, który tę depresję powoduje, mnie nie przekonują.
Szczególnie, że... to nie pierwszy raz.
Zastanawiam się ile można wymyślić pogrzebów, tragedii rodzinnych i paranoi, żeby się nie pojawić.
Tak - było mi bardzo przykro.
Okazuje się, że nie zasługuję nawet na szczere - a nie wypowiedziane na 5 minut przed planowanym spotkaniem: nie mam ochoty, nie chce mi się.
Przeżyję, podniosę się, otrzepię i pójdę dalej.
I w pewnym momencie... przestanę zapraszać, bo robienie z siebie proszącej o uwagę kretynki też mi się znudzi.
Tak, tak się właśnie czuję.
Rozumiem, że ktoś ma dzieci. Zaraz rodzi lub właśnie urodził. Ma jutro egzamin lub wyjechał do pracy za granicę. Przyjechała druga połówka i są w podróży. Może też mieć żonę, która mnie nie lubi, wesele, nie ma ochoty lub miał już po prostu inne plany.
Ale chcę, żeby bliscy mi ludzie potrafili to powiedzieć.
Zrozumiem, zawsze rozumiałam.
ALE NIE BĘDĘ MIEĆ PRZYNAJMNIEJ NADZIEI.
Tej głupiej - takiej, jaką miałam, jak mój tata mówił, że będzie we wtorek.
Jak miałam 14 lat nauczyłam się już pytać w który wtorek?
Wydaje mi się to niegodne dorosłych ludzi.
A kiedy potem siedzę i się zastanawiam, czy ktokolwiek w ogóle mnie jeszcze lubi i się pojawi, bo przecież jest milion tych ściemnianych powodów... wpada na godzinkę ten, który nikogo tu nie zna, a jego żona może w każdej sekundzie zacząć rodzic. Młodzi rodzice zjawiają się na kolejną godzinkę, bo przecież obiecali i potrafią poprosić teściów o opiekę nad 8-miesięczną córką, gdy ich zwyczajowa opiekunka złapała jakieś choróbsko. Nawet połamana przytarga się w dresie, choć wcale nie powinna chodzić. Moi wiecznie spóźnieni (2 godziny) przyjadą z wywieszonym jęzorem prosto znad morza. Podobnie jak Marta, która wcześniej zerwie się z rodzinnej imprezy, a ktoś inny nie odpuści i weźmie specjalnie wolne...
Każdy z nas ma różne plany i problemy.
Kwestią wyboru jest to, jak sobie z nimi radzimy i je komunikujemy.
Jeszcze raz podkreślam - nie jestem obrażona.
Jeszcze raz podkreślam - KOLEJNY raz mi po prostu przykro.
Może to mój błąd, że przy poprzednich 20 sytuacjach nie mówiłam, że mi przykro?
Ale chyba nie trzeba było być geniuszem, żeby się tego domyślić: jak się ktoś umawia ze mną na piątek i w końcu muszę ten wieczór spędzić samotnie?
Super - normalnie bomba!
Wiem, że ktoś się może obrazić na mnie.
To nie mój cel, a... jakby to była pierwsza taka sytuacja (nie potrafię się wyłączyć i udawać, ze wczoraj nie było, a dziś jest dziś) i nie byłoby tych wszystkich planów, to tego wpisu też by nie było.
Na pewno nie w tej formie.
Wszystkim bardzo dziękuję ;-)
Cieszę się, że mam z kim bawić się aż do zamknięcia klubu, nawet nie zwracając uwagi, że to już 4 nad ranem.
PS. Listy prezentów to genialny wynalazek!
Nosz kurdę, widzisz co się dzieje jak mnie nie ma?
OdpowiedzUsuńJa mam dla Ciebie kartkę, nie mam adresu. Chciałem Cię złapać na skype, ale się nie udało.
Jak Cię złapię, to Ci pożyczę. Nie chce słać maili, bo to prawie jak życzenia przez Facebook'a.
Póki co - głowa do góry! Jeszcze AŻ cztery lata do 30! ;-)
No Ty to potrafisz pocieszyć, naprawdę :-)
UsuńWidzę, widzę - fotografa brak!
Ogółem to ja mam urodziny 12 :-) zawsze mnie bawi, że nikt się jeszcze nie zorientował, że nie można mieć co roku urodzin w sobotę :-)
Maile mi nie przeszkadzają, a adres Ci mogę ewentualnie podać ;-)
Miłego!