piątek, 16 sierpnia 2013

my best friends.

Zawsze jak tu wracam, to zastanawiam się, dlaczego aż tak bardzo kocham miejsce, które poniekąd jest mi obce?
Mija wiele lat, a my nadal zachowujemy się, jakby nic się nie zmieniało.
Dorośliśmy obok i poza sobą.
Mając do pokonania kilkaset lub kilka tysięcy kilometrów.
I nadal będąc blisko.
Najbliżej, bo najdłużej.
Nie mam wierniejszych przyjaciół.
I takich, którzy tak mało o mnie wiedzą.
Znając przecież na wylot.

Przez te wszystkie lata, gdy tu powstawał płot i ganek...
Właśnie wtedy my dorośliśmy.
Inaczej niż mieliśmy czy planowaliśmy.
To kwestia oczekiwań.
Nie mam już żadnych.
Wszyscy nadal mamy marzenia.
O tytułach, podróżach, imionach...
I podobno coś nas ominęło.
...chyba doświadczeni ludzie nazywają to dojrzewaniem ;-)
 
 
Z połączenia zazdrości i miłości chcę mieć podobny dom.
A do tego... chcę jeszcze latami przyjeżdżać.
Może nawet nie sama :-)
Bo to się podobno nazywa... rodzina.



W prawdziwej przyjaźni nie chodzi o to, aby być nierozłącznym.
Chodzi o to, żeby rozłąka nic nie zmieniała.
With love,
Mycha

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz