sobota, 27 kwietnia 2013

appy orsie.

W ramach spełniania wszelkich życiowych postanowień, z mojej strony, i nieokiełznanej potrzeby uprawiania sportu... wybrałyśmy się na jazdę konną.
Odstresowanie się w 100% wykonane. W pewnym momencie przypomnienie sobie, czym właściwie zajmuję się w życiu było arcytrudne, a nawet własnego nazwiska nie byłam pewna!
Pustka - dosłownie.

Wrażenia - super.
Tego się nie zapomina, a jednocześnie nie pamięta się, że to taka frajda :-)
Dodatkowo - dziś czuję, że MAM nogi i tyłek ;-)


Pod skorupą antycznej starej panny kipiał przepełniony pasją uśpiony temperament.
Wysublimowana inteligencja używająca słów niczym sztyletów.

6 komentarzy:

  1. Nie prędzej niż w środę - moja dupa protestuje!

    OdpowiedzUsuń
  2. Do koni mnie nigdy nie ciągnęło. Ale mamy 12latkę w rodzinie, która jeździ tak często, że za całą rodzinę starczy ;)
    Ja ostatnio wszystkie części ciała czułam, że mam:D Na szczęście szybko przeszło.

    Ola

    OdpowiedzUsuń
  3. Karina - ja tam masochistką nie jestem :P Środa jak najbardziej ok - też się muszę zregenerować :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym Twoim masochizmem to nie wiem :-P

      Usuń
    2. Mychalsky! :D

      To są informacje tajne :P

      Usuń