Sobota w Pozen.
I jakoś wracam zmęczona.
M. coś zmienia, pomagam mu pakować doczesne życie.
To śmieszne, że tak to musi wyglądać.
Demonicznie zaczynam się bać pewnych rzeczy czy następstw.
Kolejne miesiące będą nietrudne, bardziej dziwne.
Skomplikowane, jakoś tak...odgórnie i niezależnie.
Przetrwam, jak zawsze.
Potem coś zmienię :-)
Potrzebuję się jednak wyprowadzić z Miasta.
Nie do Pozen, w soboty bym tam zwariowała.
Ale gdzieś stanowczo bliżej niż 100 km od niego.
Ceny mieszkań spadają ;-)
Może znowu spadnę na cztery łapy i 2013 okaże się super rokiem?
Nie, nie 2012...dajmy życiu szansę.
W końcu czasu mam dużo :-)
I jakoś wracam zmęczona.
M. coś zmienia, pomagam mu pakować doczesne życie.
To śmieszne, że tak to musi wyglądać.
Demonicznie zaczynam się bać pewnych rzeczy czy następstw.
Kolejne miesiące będą nietrudne, bardziej dziwne.
Skomplikowane, jakoś tak...odgórnie i niezależnie.
Przetrwam, jak zawsze.
Potem coś zmienię :-)
Potrzebuję się jednak wyprowadzić z Miasta.
Nie do Pozen, w soboty bym tam zwariowała.
Ale gdzieś stanowczo bliżej niż 100 km od niego.
Ceny mieszkań spadają ;-)
Może znowu spadnę na cztery łapy i 2013 okaże się super rokiem?
Nie, nie 2012...dajmy życiu szansę.
W końcu czasu mam dużo :-)
- Daj mi tabletkę przeciwdeszczową! - M. cofa się w drzwiach. Pogoda taka, że meteopaci kopią sobie groby.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz