Majówkę mą rozpoczęłam w piątek, a właściwie w niedzielne popołudnie.
Przedpołudniowo już podróżując w stronę Mazur.
(w doborowym towarzystwie ;-))
Poprawka dla tych dokładnych - Mazur, względnie Warmii. Podział dla mnie idiotyczny, historyczny, zrozumiały i nieakceptowalny. 35 km nie robi mi żadnej różnicy i lądując w okolicach Bartoszyc - ląduję na Mazurach.
Było dziecinnie, rodzinnie, swojsko, miło.
Również w podróży powrotnej.
Pogoda genialna, kark spalony, nogi lekko zaróżowione, a nie białe jak mąka.
Same plusy - nawet na wadze. + 2.
Oby kolejny raz prędzej niż za 3 lata.
To co... może wyprowadzić się na Mazury? ;-)
W końcu mam ten komfort, ze dom jest w moim sercu i gdzie bym się nie znalazła czuję się u siebie. Jestem wolna i jestem w domu ;-) Jak kot, który chodzi własnymi ścieżkami... z aparatem ;-)
Oj... nie wyobrażam sobie życia bez muzyki, podróżowania i przyjaciół!
PS. Muszę to napisać.
Chodzi mi o Juwiczów, a właściwie o samego Juwicza.
Mija pewnie jakieś 7 lat, jak się znamy. Ciężko stwierdzić, kiedy właściwie się poznaliśmy, bo pierwsze spotkanie w realu, a nie wirtualnym świecie, miało miejsce po wielu miesiącach od dni, kiedy jakimś cudem nawiązaliśmy kontakt.
I dziś, mogę stwierdzić, że... jestem zaskoczona.
Mimo odległości, zmian, i to jakże diametralnych w juwiczowym świecie, czuję się właściwie jego elementem. Nie wiem, jak to określić. Te kilka lat temu, (już pomijając, że nie pomyślałabym, że Juwicz spotka taką oto Agę) to niezależnie - nie pomyślałabym, że ta nasza znajomość przetrwa.
Ogółem - ogrom plusów.
Życie mnie zaskakuje.
Lubię być (czasem) zaskakiwana przez życie.
Fajne to takie ;-)
Lubię przypadki.
To jeden z moich ulubionych przypadków ;-)
Przedpołudniowo już podróżując w stronę Mazur.
(w doborowym towarzystwie ;-))
Poprawka dla tych dokładnych - Mazur, względnie Warmii. Podział dla mnie idiotyczny, historyczny, zrozumiały i nieakceptowalny. 35 km nie robi mi żadnej różnicy i lądując w okolicach Bartoszyc - ląduję na Mazurach.
Było dziecinnie, rodzinnie, swojsko, miło.
Również w podróży powrotnej.
Pogoda genialna, kark spalony, nogi lekko zaróżowione, a nie białe jak mąka.
Same plusy - nawet na wadze. + 2.
Oby kolejny raz prędzej niż za 3 lata.
#wekiblu ;-)
To co... może wyprowadzić się na Mazury? ;-)
W końcu mam ten komfort, ze dom jest w moim sercu i gdzie bym się nie znalazła czuję się u siebie. Jestem wolna i jestem w domu ;-) Jak kot, który chodzi własnymi ścieżkami... z aparatem ;-)
Oj... nie wyobrażam sobie życia bez muzyki, podróżowania i przyjaciół!
PS. Muszę to napisać.
Chodzi mi o Juwiczów, a właściwie o samego Juwicza.
Mija pewnie jakieś 7 lat, jak się znamy. Ciężko stwierdzić, kiedy właściwie się poznaliśmy, bo pierwsze spotkanie w realu, a nie wirtualnym świecie, miało miejsce po wielu miesiącach od dni, kiedy jakimś cudem nawiązaliśmy kontakt.
I dziś, mogę stwierdzić, że... jestem zaskoczona.
Mimo odległości, zmian, i to jakże diametralnych w juwiczowym świecie, czuję się właściwie jego elementem. Nie wiem, jak to określić. Te kilka lat temu, (już pomijając, że nie pomyślałabym, że Juwicz spotka taką oto Agę) to niezależnie - nie pomyślałabym, że ta nasza znajomość przetrwa.
Ogółem - ogrom plusów.
Życie mnie zaskakuje.
Lubię być (czasem) zaskakiwana przez życie.
Fajne to takie ;-)
Lubię przypadki.
To jeden z moich ulubionych przypadków ;-)
I to się nazywa urlop - swojski i... radosny po prostu! :D
OdpowiedzUsuńA i Mychalsky jaki "zresetowany" ;)
Już nie ;-)
OdpowiedzUsuńMychalsky wróciła z masą zdjęć! ;-)
OdpowiedzUsuńI racja, przebranżuj się :p
Ja tam lubię swoją branżę ;-)
Usuń