poniedziałek, 17 lutego 2014

way to.

Trudno mi się jakoś zdecydować na formę tych wpisów.
Ostatecznie postanowiłam je... rozdzielić.

Wycieczkę do Berlina udało nam się zorganizować bez planu (lub go skutecznie zignorowaliśmy), bo właśnie w takim stylu zwiedzamy wszystko (przykładem niech będzie pamiętne Zakopane - Jak pójdziemy tam, to chyba w końcu trafimy na te Krupówki, co?).
...ważne, żeby na końcu tunelu odnaleźć coś do jedzenia :-)
Trzeba mieć jakieś priorytety.

Punkt pierwszy wycieczki był jednak ściśle określony: jedziemy do Jezusa w Świebodzinie! (vel. Aragorna)
Już z daleka wypatrywaliśmy posążku, a skręcając w najbardziej prawdopodobnym kierunku odnieśliśmy sukces! I choć sens istnienia tego wymysłu jest trudno dostrzegalny, to szybki obiad w Tesco naprzeciwko pozwolił z nową energią ruszyć dalej...
(ku moim marzeniom)


fot. Mycha & fewshots.blogspot.com

5 komentarzy:

  1. Może to był i dobry pomysł, co by to porozdzielać.
    Ale mi i tak leń by na to nie pozwolił ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przejmuj się. Mi się wydaje, że to średni pomysł ;-) ale lepszego nie miałam :-D a po prostu chcę poświęcić Taylor osobny wpis (chyba, bo już sama nie wiem po co to rozdzielałam - tak może będzie łatwiej).

      Ile przypuszczeń w jednym komentarzu.

      Usuń
  2. Ja Jezusa zauwazylam jak bylam prawie u jego stop:p ale to brzmi... W każdym razie myslalam, ze będzie z drugiej strony:D

    OdpowiedzUsuń