środa, 20 maja 2015

mycha pisze doktorat. POWINNA.

Kula u nogi :-)

Będąc na drugim roku studiów mam kilka dylematów.
I na przemyślenie ich zaaaa mało czasu.
Bo z jednej strony to już długo i wystarczająco drogo, żeby się nie cofać.
Z drugiej, to jednak nadal nic, bo nic samo się nie zrobi.
A mi i pomysłów brak. I chęci. I czasu.

Tytuł doktora kojarzy się ludziom z wiedzą, doświadczeniem i prestiżem. 

Robienie doktoratu nigdy nie stanowiło dla mnie szczególnego powodu do dumy.
Oczywiście sama idea pisania pracy doktorskiej jest w porządku.
Z tym, że ja naprawdę mam problem z ogarnianiem 5ciu rzeczy na raz.
Nic, lub ostatecznie niewiele, z tego wynoszę.
I wiedzy, i przyjemności.

Co po tytule, jak pusto w szkatule!

Doktorat MA oczywiście swoje plusy. Ale w pewnym momencie człowiek i tak stwierdza, że mu się po prostu nie chce.

Nie mam w planie zabijać niczyjego entuzjazmu, ale... kiedy robić doktorat?
...gdy dają gwarancję posady na uczelni :-)

2 komentarze:

  1. Kiedyś magister też kojarzył się z prestiżem ;) Teraz to już nie wiem czy coś się kojarzy. Może profesura? ;)

    OdpowiedzUsuń