czwartek, 11 czerwca 2015

manifest hipokrytki.

Internety zwariowały.
Nie ma kobiety, która nie miałaby obaw, że podróż do Tokio może się skończyć nieszczęśliwym życiem.

Że też od facetów nie żąda się wyborów... rodzina czy kariera? :-)
Mogą mieć jedno i drugie, a jako dodatek trzy kochanki, bo jakimś cudem żona/konkubina ogarnia chałupę i potomstwo.
Toć, sama chciała!
Ba! Teraz nagle cała Polska chce.
Tylko te dzieci takie drogie...

Wiem, że większość z nas woli patrzeć na wszystko przez pryzmat poświęceń. Zapomnieliśmy, że biedniej byO i się daO, a teraz chcemy od życia więcej, to i na dzieci nie starcza.
Mam wielu znajomych, którzy sami nie wiedzą o co im chodzi. Popadają w skrajności w opisywaniu skutków zajścia w ciążę, które mieszczą się gdzieś pomiędzy rozstępami, przyrostem cellulitu a domowym uwięzieniem.
Wybór brzmi jakby po jednej stronie było piękne życie, a po drugiej dzieci.
Plus jedynie taki, że jak się dziecior trafi, to chociaż będzie na kogo zgonić wszystkie życiowe porażki.

- Wierzcie mi, za dwadzieścia lat nie będziecie żałować, że czegoś tam się nie dorobiłyście, tylko tego, że nie macie dzieci. Bo się okaże, że już nie możecie.
Ale dziś to albo wpadka, albo nic ;-)
Nawet jeśli czasem jest tak, że nie zdążymy mieć dzieci, to obstawiam, że nie poświęcamy macierzyństwa dla karier czy podróży :-)
Przynajmniej ja nie.
(tak, chcę w to wierzyć)

Może naiwna jestem, ale jak już ma mi na czymś zależeć... to na zwykłym życiu.
Z dziećmi mam bowiem pewien problem.

Oczywiście, jeśli kiedykolwiek zajdę w ciążę to postaram się być najcudowniejszą mamą na świecie, ale nie chcę żyć pod presją, że ktoś tego ode mnie oczekuje.
Może się zdarzy, a może nie.
To nie jest kwestia związana z porodem, pieniędzmi czy traumą z dzieciństwa.
To jest świadomy wybór.
(Aktualnie) nie czuję potrzeby posiadania dzieci.
Nie wykluczam ich, ale chwilowo moja desperacja w usilnym budowaniu rodziny jest... a właściwie jej nie ma :-) Poza tym nie wyobrażam sobie hodować takiego małego paskudztwa samotnie.
Bo, UWAGA:
Rodzicielstwo (dla mnie) wiąże się NIEROZERWALNIE z partnerstwem.
Samą kwestię pylności można dość łatwo zorganizować i bez stałego partnera, ale... dziecko powinno mieć ojca. Takiego, który zwyczajnie będzie.
Uważam też, że kobiecie (która i bez porodowego huraganu hormonów może mieć ze sobą mentalne problemy) w długodystansowym wychowywaniu potomstwa potrzebne jest wsparcie.
With great penis comes great responsibility ;-)

Long story short:
Moja macica może nigdy nie zaznać wątpliwej przyjemności rozszerzania się do rozmiarów dużego arbuza lub jeszcze większej dyni.
Wierzę, że dzieci są cudowne, co jednak nie zmienia faktu, że nigdy nikomu nie powiedziałbym, że musi je mieć. Również swojego życia nie będę sprowadzać tylko do obowiązku przedłużenia gatunku.
Po prostu chyba jeszcze nie spotkałam faceta, w związek z którym chciałabym się TAK zaangażować. I nawet jeśli takiego spotkam to może wspólnie dojdziemy do wniosku, że rodzenie dzieci (łącznie ze wszystkimi tego obrzydliwościami) zwyczajnie nie jest dla nas. Lub zdecydujemy się na stworzenie rodziny patologicznej.
Jeżeli natomiast kiedyś (gdy nadal będę bezdzietną starą panną z kotem i psem) poczuję, że coś mnie omija... to wyjście na pewno się znajdzie ;-)
A potem przeżyje samotne trzęsienie ziemi.
I podejmę się przetrwania tej rewolucji, zdając sobie w pełni sprawę z własnego szaleństwa.

Dziś jestem w miejscu, w którym zwyczajnie nie wiem czy kiedykolwiek będę w stanie odpowiedzialność, związaną z wprowadzeniem małego człowieka w życie, na siebie wziąć.


Kobiety które ośmielą się mówić, że nie chcą mieć potomstwa, są uznawane za wariatki. Osobiście jestem zdania, że jeśli JEDYNYM czego chce od życia kobieta jest posiadanie dzieci... to lepiej trzymać się od niej z daleka.



PeeS. Pamiętajcie, że Lego to często najlepszy powód, żeby mieć dzieci.
(i, że żadna kobieta/mężczyzna nie da wam tego, co mogą dać wam klocki Lego! :-))

12 komentarzy:

  1. Nie masz dzieci ale dobrze orientujesz się w rozterkach młodej matki :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Po 1-nie wierze :) po 2-nie żartuj :) wszystko da się pogodzić ;-) i nawet bawią mnie juz te wieczory, spędzone na ziewaniu i oglądaniu jajek niespodzianek (!) na youtubie z moim synem :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Naprawdę.
      2. Nie żartuje.
      Wiem, że się da. Moim zdaniem można mieć szczęśliwe życie z dziećmi i bez dzieci. Dla każdego wedle potrzeb :-) Ale jajka niespodzianki zamieniłabym na cos ambitniejszego :P

      Usuń
    2. Jasne, ze tak. Tez mam takie zdanie ;-) Jajka zmieniamy często, najczęściej króluje czołówka graficzna TVN :P

      Usuń
    3. No to ambitnie :D
      Na szczęście nie mam telewizornii - omija mnie ta wątpliwa przyjemność :-)

      Usuń
    4. Wpisz sobie w YT Bufor TVN albo Ident TVN :P nie trzeba miec telewizora :P ale żeby nie było, piosenki dla dzieci, audiobooki i inne "alfabety" juz mu się zwyczajnie znudzily :) takze tego, kiedys wpadniesz?:)

      Usuń
    5. Wystarczą mi Fakty raz dziennie :-)
      "Wpadania" nie planuję - jak wspomniałam POWYZEJ :-)
      A w odwiedziny się wreszcie wybiorę... sierpień? :-D

      Usuń
    6. Czekaj, sprawdzę w kalendarzu... :P może być i sierpień :P

      Usuń
  3. Może 4 niekoniecznie ale reszta miesiąca mi pasuje :P

    OdpowiedzUsuń