Trochę to zaczęło działać. Na tych i owych. Ale na placu Krasińskich był taki lunapark. Karuzele. Huśtawki. Niemcy wtedy uruchomili go z wielką werwą. No i trochę naszej publiczki kręciło się i na tych huśtawkach, i młynkach - po pięćdziesiąt, po sześćdziesiąt, a i po sto razy z rzędu. W tym dymie gęstym. Bo szedł. I szedł. Z Bonifraterskiej. I Nowolipek. Z Dzielnej. Świętojerskiej. Przejazdu. W maju ujrzałem wtedy w tych dymach i usłyszałem, jak piszczały. Gdzieś 10-go, pamiętam. To już dwa dni po zbiorowym samobójstwie żydowskiego dowództwa. W bunkrze na Miłej. Niemcy ich wykryli.
Od placu Żelaznej Bramy, od placu Bankowego, od Elektoralnej, Chłodną po naszej stronie pod murem lecieli i lecieli ludzie, kobiety, dzieci, wszyscy schyleni, szarzy, posypani czymś. Pamiętam, że zachodziło słońce. Paliło się. Ludzie lecieli i lecieli. Potokiem. Ze zbombardowanych domów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz