niedziela, 18 stycznia 2015

radio taxi.

Kobiety głównie dodają: jeden partner, jeden mąż, jeden ślub, jedno dziecko, drugie dziecko (troje to JUŻ patologia :-)).
On i ona = jest para.
Rodzina = konieczne są dzieci.
I niby sprawa załatwiona.
Spokój po grób, amen, koniec, oto żywot dopełniony - z pampersów przejdziemy do zeszycików, a z zeszycików do strzeżenia cnoty.
Dom i spokój - owszem są.
Statystycznie policzalne.
Nic, że puste i nieszczęśliwe.

Zabużanie statystyk sprawia, że tak trudno jest odejmować - bo... jeden rozwód?
Lecz czemu wręcz niewykonalnym zdaje się pozostać w pozycji zero - może czasem warto sobie dać spokój z macierzyństwem lub zastanowić się kiedy zajść, a kiedy nie zachodzić w ciążę?



Nie będę nikomu układać jego matematycznych wzorów na życie szczęśliwe.
Sama nie jestem (już) gotowa na takie zabawy.
Lubię mieć świat rozszerzony na kilka dziedzin, miast jednej :-)
Jestem uparta i mało domyślna. Nie znam się na subtelnościach. Także w rozmowach ze sobą.
Gdy coś kupuję, dostaję czy poznaję, nie wyjmuję listy pytań czy już na całe życie?
Mam wrażenie, że to pozwala zachować równowagę, wygania strach przed samotnością. Dzięki temu człowiek zaczyna widzieć w życiu i upływających dniach partnera, nie wroga. Nie przeraża kolejny dzień czy miesiąc, kolejna rocznica - urodzin, imienin, świąt. Czerpie się korzyści z upływającego czasu - celebrując codzienność, przyjaźnie i drobne sukcesy.

Wierzę, że gdy będę niezależna to wszystko się ułoży.
Z wyboru, więc bezinteresownie.

To wszystko takie skomplikowane... ale nie niemożliwe :-)


Szukając doskonałego mężczyzny... można się dobrze bawić z tymi niedoskonałymi :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz