Czytam i oczom własnym nie wierzę, że ktoś pisze o mnie:
Bicia nie było, krzyków i alkoholu też nie, tylko tysiące kąśliwych uwag pod moim adresem, wyzwiska i poszturchiwania, gdy traciła nad sobą kontrolę.
Musiałam mieć najlepsze oceny, być najlepsza w sporcie, uczyć się, sprzątać, opiekować siostrą i najlepiej w ogóle nie odzywać. Ślub wzięłam na studiach, do ołtarza szłam z brzuchem, za co nasłuchałam się, że jestem puszczalska i powinnam skończyć pod mostem.
Zamiast tego medycynę skończyłam zgodnie z planem, zrobiłam dwie specjalizacje, świetnie jeżdżę autem, kończę budowę domu na wsi, uczę się trzeciego języka, mam dobry kontakt z synem.
Wszystko osiągnęłam sama, ale najbardziej boję się, że ktoś kiedyś odkryje, jaka jestem naprawdę. Dowie się, że nic nie potrafię, że nie zasługuję na pochwały, że jestem nic niewartą oszustką.
I wcale nie oskarżam tu rodziców.
Tym bardziej o własne lęki.
Chodzi mi o sam wniosek.
Kiedyś ktoś odkryje, że jestem oszustką.
Że nic nie potrafię.
Taki bagaż z dzieciństwa.
Dorosła Dziewczynka z Rodziny Dysfunkcyjnej.
Link.
w moim odczuciu to pierwszy tak osobisty wpis...
OdpowiedzUsuńKażdy jest osobisty. Ten jest prosty. I mimo metafory (tak zwyczajowej na tym blogu) raczej każdy wie, co mam na myśli.
Usuń